Jeszcze kilkadziesiąt lat temu stawianie baniek było metodą zalecaną przez medycynę konwencjonalną. Z czasem jednak bańki straciły swój prestiż, dziś ich stawianie zalecają praktycznie już tylko zwolennicy medycyny naturalnej. Czy ta stara metoda może przynieść jakieś korzyści, a jeśli tak, to jakie i komu?
Dawniej i dziś
Stawianie baniek wywodzi się prawdopodobnie z medycyny chińskiej (w tamtejszej literaturze przynajmniej pojawił się pierwszy opis zabiegu z ich użyciem; początkowo rolę bańki pełnił obcięty zwierzęcy róg lub pień bambusa – za ich pomocą „wysysano” trucizny i „złe żywioły”, które dostały się do ludzkiego organizmu), ale popularne było też w starożytnym Egipcie czy w Grecji (cenił je Hipokrates), w kręgu kultury arabskiej (rekomendował je prorok Mahomet), perskiej, a nawet wśród dawnych mieszkańców obu Ameryk.
Do Polski stawianie baniek trafiło najprawdopodobniej w XVI wieku. Do lat 50. XX wieku była to metoda powszechnie akceptowana przez najznakomitszych lekarzy na całym świecie. W Polsce jeszcze w połowie lat 80. ubiegłego stulecia bańki stawiało się w miarę regularnie i nikogo to nie dziwiło, ba, uchodziły za sposób sprawdzony i skuteczny („wyciągały chorobę z ciała”, jak twierdziły nasze babcie). Coraz częściej jednak kwestionowano zalety cucurbitas ponere, jak brzmi łacińska nazwa zabiegu, naukowcy przytaczali kolejne dowody na to, że bańki to w zasadzie placebo, a mogą przy okazji wyrządzić pewne szkody. Obecnie w podręcznikach medycyny metoda ta nie jest już opisywana jako element terapii i zepchnięto ją do szuflady z napisem „medycyna niekonwencjonalna”. Przynajmniej w Polsce, bowiem w Rosji i w części Bałkanów bańki stawia się wciąż dość powszechnie, zaś w Azji cieszą się wielką estymą. Ze śladami po terapii bańkami oficjalnie obnoszą się gwiazdy kina i muzyki (Gwyneth Paltrow, Jennifer Aniston, David Arquette, Justin Bieber) czy sportu (tenisista Andy Murray, pływak Michael Phelps).
Zimne i gorące
Obecnie bez problemu można kupić praktyczne bańki szklane lub silikonowe, wygodne w użyciu, z zaworem próżniowym, poza tym bańki bambusowe, tradycyjne chińskie gumowe lub większe, do masażu, czy tak zwane Igły Pięciu Żywiołów (połączenie bańki i igieł do akupunktury). Nie stosuje się już praktycznie metody zwanej bańkami ciętymi (przed postawieniem bańki nacinało się tak zwanym banecznikiem skórę, aby krew była zasysana do środka), w użyciu są głównie bańki suche, gorące i zimne. Bańki zimne to bańki próżniowe, z pompką do wysysania powietrza (w Chinach nie używa się pompek, naciska się gumową bańkę i ona zasysa powietrze). Bańki gorące, czyli ogniowe, uważane za skuteczniejsze, nawilża się w środku substancją łatwopalną (spirytus, denaturat), po czym podpala i przystawia do skóry lub też, ostatnio jest to popularniejsza metoda, wkłada się do nich na 2–3 sekundy namoczony w substancji łatwopalnej podpalony wacik i potem szybko przykłada do ciała.
Na co pomagają?
Stawianie baniek najczęściej porównuje się do akupunktury i akupresury. Pomagają na zapalenie płuc, oskrzeli, przeziębienia, katar, kaszel, bóle mięśni i stawów, zapalenia korzonków, ale poprawiają też krążenie i usuwają z organizmu toksyny, łagodzą napięcia i stresy, dodają energii i wspomagają układ odpornościowy. Chińczycy zalecają je również przy migrenach, chorobach uszu, zaburzeniach cyklu miesiączkowego, zapaleniu pęcherza czy nerek. Bańki podrażniają receptory nerwowe w skórze, poprawiając ukrwienie, także narządów wewnętrznych, zaś podciśnienie w bańce wynaczynia z małych naczyń krwionośnych część białych i czerwonych krwinek, które zostają przez organizm uznane za wrogie – walka z nimi pobudza układ odpornościowy, przy okazji zwalczający czynniki choroby czy infekcji.
Jak i komu postawić bańkę?...