Rzeczy nie zawsze są takimi, na jakie wyglądają. To, co dla jednych ma wątpliwą wartość, dla drugich jest sensem życia. Nauczyłam się tego, gdy byłam w niewielkiej osadzie za Zalcem...
To był nieplanowany wyjazd. Zadzwonił do mnie Marek, o którym mówię, że jest prawdziwym „wieśniakiem”. Urodził się na wsi i tę swoją wieś szanuje i poważa, a o ojcowiźnie mówi, że to świętość. Obrabia ją z podziwu godną wytrwałością. Marek ma jeszcze jeden niebywały dar, rzadko dziś u ludzi spotykany. Umie patrzeć. Analizuje otaczający go świat, jeżdżąc ciągnikiem, wyciąga wnioski podczas żniw, a w trakcie siewu snuje egzystencjalne rozważania. Któregoś dnia powiedział, że muszę kogoś poznać. Koniecznie, teraz i zaraz, bo właśnie tam jedzie i jeśli chcę, zabierze mnie ze sobą. Zastrzegł, że droga przed nami trudna i wyboista. Pomyślałam: pewnie, że pojadę. Lubię poznawać ludzi!
...