Nasi przodkowie z epoki kamiennej usiłowali ukryć swą naturalną woń, bo przyciągała drapieżniki, dla których stanowili zwierzynę łowną, a równocześnie zwierzęta, na które polowali, ostrzegała przed ich zakusami. Nacierali się więc rozmaitymi aromatycznymi roślinami, tarzali w błocie czy w glinie. Od tego zależało ich przetrwanie…
Jak cię czują, tak cię… odbierają
W późniejszych czasach ten czynnik tracił na znaczeniu, w grę zaś coraz bardziej zaczęły wchodzić względy estetyczne. Choć nie mamy tak wrażliwego powonienia jak nasi bracia mniejsi, to jednak i dla nas jest ono jednym z pięciu podstawowych zmysłów.
W czasach Kleopatry nawet biedacy codziennie obmywali ciało ługiem sodowym lub nacierali skórę mieszanką tłuszczu z popiołem z węgla drzewnego znakomicie pochłaniającego zapachy. Golili się też na całym ciele, odkrywszy, że uwłosienie zatrzymuje i intensyfikuje zapach potu. Bogatsi, oczywiście, stosowali także pachnidła na bazie naturalnych olejków roślinnych, czyniąc na przestrzeni wieków z perfumiarstwa prawdziwą sztukę, a także… przemysł.
Antyperspiranty
Naukowcy wciąż prześcigają się w wynajdowaniu sposobów na nieprzyjemną ...