Maj i czerwiec to żniwa dla zielarzy – mawiała Agnieszka Barłogowa, zielarka i pisarka, o której wielokrotnie przypominaliśmy na naszych łamach. Z jej „Zielarskich praktyk Agaty” do dzisiaj korzysta wielu zwolenników naturalnych metod leczenia oraz autorów piszących o ziołach, lecz poza nieżyjącymi już prof. Aleksandrem Ożarowskim i Ireną Gumowską, mało kto przyznaje się do tego i umieszcza ją w bibliografii.
Maj i czerwiec to żniwa dla zielarzy – mawiała Agnieszka Barłogowa, zielarka i pisarka, o której wielokrotnie przypominaliśmy na naszych łamach. Z jej „Zielarskich praktyk Agaty” do dzisiaj korzysta wielu zwolenników naturalnych metod leczenia oraz autorów piszących o ziołach, lecz poza nieżyjącymi już prof. Aleksandrem Ożarowskim i Ireną Gumowską, mało kto przyznaje się do tego i umieszcza ją w bibliografii.
W kwietniu Agnieszka „podawała okazją” sok z korzeni i rozet mniszka – na oczyszczenie wątroby i całego organizmu po zimie. W maju przywoziła do Warszawy słoiki z „miodkiem mniszkowym” – na dobre widzenie, babskie schorzenia i kaszel, z sokiem z pokrzywy majowej – bo to samo zdrowie, z syropem z jasnoty białej i jej suszone kwiaty – bo każda niewiasta powinna je mieć w zasięgu ręki, oraz z syropem z paluchów sosnowych (koniecznie majowych) – na flegmę, chrypkę i drapanie w gardle. Obdzielała nimi rodzinę i znajomych i wracała do Kielc, by szykować się na kolejne wyprawy z gronem swoich „uczniów” na czyste łąki i do zasobnych w zioła lasów. Choć minęła jej siedemdziesiątka, dalej zbierała i przetwarzała zioła dla bliskich i znajomych, a pokrzywę zrywała gołymi rękami, bo jak mawiała – to dobre dla zdrowia.
Zaszczepiła tę pasję zielarską wielu słuchaczkom Studium Medycznego w Kielcach oraz swoim znajomym, których raczyła „szpinakiem” z pokrzywy, łąkowymi surówkami, chwastowymi omletami, zupami
zielonymi, przyozdobionymi jadalnymi kwiatami. „To nie truje – śmiała się, kiedy ktoś odsuwał kwiatki z talerza – ale zdrowia dodaje i urody” – przypominała.
Dlatego tak mnie ucieszyła rozmowa z doktor Jadwigą Kempisty, lekarką leczącą żywieniem i postulującą, by po zielone wybierać się na łąkę, by spożywać chwasty i kwiaty, robić z nich soki. Jej słowa przywołały nieżyjącą już od wielu lat Agnieszkę Barłogową i uradowały mnie, bo powołuje się na badania naukowe, które potwierdzają stare prawdy medycyny ludowej i dowodzą, że nie wszystko było zabobonem i ciemnotą, jak chciałoby wielu luminarzy medycyny konwencjonalnej.
Nie negując zasług i postępu medycyny akademickiej, chciałam tylko przypomnieć, że lepiej zapobiegać, niż potem leczyć, a i w czasie leczenia warto korzystać z dobrodziejstwa natury, zwłaszcza w laboratorium, jakim jest kuchnia. Oczywiście w przypadku wszelkich schorzeń należy zasięgnąć porady lekarza, zanim zacznie się stosować zioła, bo mogą „kłócić się” z przepisanymi lekami bądź osłabiać czy nadmiernie potęgować ich działanie.
Włączenie majowych i czerwcowych chwastów i ziół (z ogródka, działki czy łąki, byle „daleko od szosy” i zakładów przemysłowych) do codziennej diety doda energii, poprawi przemianę materii, pomoże zrzucić zbędne kilogramy i urozmaici posiłki.
Przyniesie także wiele pożytku dzieciom i uczącej się młodzieży, bo chlorofil i sole mineralne poprawią pracę umysłu – sprawią, że materiał łatwiej będzie wchodzić do głowy, umysł stanie się jaśniejszy i zapamiętywanie nie będzie sprawiać kłopotu, a koncentracja się poprawi. Odejdą także lęki, niepokój i zmęczenie.
Ponieważ jest to czas klasówek, testów, matur..., w tym numerze znajdziecie i inne sposoby pomocne w uczeniu się i zdawaniu egzaminów.
Przypominamy, że ważny jest także ruch, dotlenianie się. Wystarczy szybki spacer czy parę minut jazdy na rowerze – mówią o tym wyniki najnowszych badań – by poprawić pracę mózgu oraz sylwetkę.
Przed nami urlopy, wakacje, więc chcemy ładnie i zgrabnie wyglądać, a tymczasem rozmaite diety i treningi najczęściej przynoszą efekty na krótko. Zwłaszcza, że dopiero minęły święta i trudno było oprzeć się różnym przysmakom, a tu zaraz dłuższe weekendy, grillowanie… A właśnie przebywając na łonie natury, warto wyprawić się na łąkę czy polanę, by zebrać dzikie i smaczne chwasty i ziółka, które wzbogacą posiłek naturalnymi witaminami i mikroelementami oraz pozwolą go szybciej spalić, by nie odłożył się na boczkach.
Moja znajoma, która do ostatnich swoich dni, czyli do 85 lat zachowała zgrabną
sylwetkę, pytana, jak to robi i co je, mówiła dosadnie, choć pochodziła ze znanego arystokratycznego rodu – „wystarczy żreć połowę, czyli zastosować dietę ŻP i można jeść wszystko oraz trzeba ruszać się, ruszać – w tańcu, w łóżku, w kuchni, w ogrodzie, a nie tkwić przed telewizorem i «kąsić» co popadnie”.
Tym, którzy mają problem z odchudzaniem lub brak im konsekwencji, polecamy internetowe „odchudzanie z Adamem”. Natomiast wszystkim, którzy pytają, jak się odżywiać, by zapobiegać chorobom i otyłości, radzimy uważnie przeczytać rozmowę z prof. M. Kozłowską-Wojciechowską o najzdrowszych dietach.
No i na koniec wspomnę o temacie numeru, czyli zmorze naszych czasów – alergii. Na rynku jest wiele leków, suplementów diety, ale warto po konsultacji z lekarzem i zrobieniu testów, sięgnąć także po stare sposoby, które przypominamy, łącznie z preparatami homeopatycznymi, które znów znalazły się pod obstrzałem, choć pomogły wielu ludziom na całym świecie.
Z zielonymi pozdrowieniami
Wasza Zielarka