Wizyta

Był podobny do niej, przynajmniej na zdjęciu. Na szczęście. Nie zniosłabym widoku jasnych oczu i morelowej skóry w dziecięcym wydaniu. Ale miał chyba jego uśmiech, choć przecież mogło mi się wydawać. Czasem na pierwszy rzut oka widzimy coś, co potem zupełnie ginie, i zastanawiamy się, jak to możliwe, że coś takiego w ogóle zauważyliśmy. Tak bywa w przypadku pierwszej fascynacji kimś nowo poznanym. Kiedy dowiadujemy się o nim więcej i przychodzi rozczarowanie, zapominamy o pierwszym wrażeniu. Zastępuje je drugie i trzecie; stają się już ważniejsze, rozstrzygające.

Był podobny do niej, przynajmniej na zdjęciu.
Na szczęście. Nie zniosłabym widoku jasnych oczu i morelowej skóry w dziecięcym wydaniu. Ale miał chyba jego uśmiech, choć przecież mogło mi się wydawać. Czasem na pierwszy rzut oka widzimy coś, co potem zupełnie ginie, i zastanawiamy się, jak to możliwe, że coś takiego w ogóle zauważyliśmy. Tak bywa w przypadku pierwszej fascynacji kimś nowo poznanym. Kiedy dowiadujemy się o nim więcej i przychodzi rozczarowanie, zapominamy o pierwszym wrażeniu. Zastępuje je drugie i trzecie; stają się już ważniejsze, rozstrzygające.
Miał dopiero siedem miesięcy. I na imię Żenia. Czyli Evgen. Po polsku Eugeniusz. Był zdrowy i silny.
– To takie mądre dziecko – zapewniała.

Urodził się w lutym. Dokładnie piątego lutego. Co wtedy robiłam? Pewnie był mroźny dzień, jeden z tych, które nadają porankom metaliczny smak. Być może padał śnieg, ...

Autor: Katarzyna Enerlich
Partnerzy:

Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.