Z włosami różnie bywa…

Z włosami różnie bywa…

Jedni mają czupryny mocne, gęste i mogą cieszyć się nimi przez całe życie, inni od dziecka, a już na pewno w tak zwanym kwiecie wieku, noszą „poważny problem” na głowie. Ilość i jakość włosów to zazwyczaj sprawa genów, ale i tym słabszym zawsze można dodać wigoru.

Jedni mają czupryny mocne, gęste i mogą cieszyć się nimi przez całe życie, inni od dziecka, a już na pewno w tak zwanym kwiecie wieku, noszą „poważny problem” na głowie. Ilość i jakość włosów to zazwyczaj sprawa genów, ale i tym słabszym zawsze można dodać wigoru.

Łysina jest cudowna. Nie ma w tym nic strasznego, że na głowie brak jest włosów. To po prostu tylko dodatkowe dziesiątki centymetrów kwadratowych nagiej skóry. Wspaniale jest zwłaszcza, gdy pod prysznicem ostre uderzenia kropel wody masują moją czaszkę. Oczywiście, dodatkowa porcja golizny to także atut w kontaktach z kobietami. Dlatego też sądzę, że mężczyźni powinni wreszcie zaakceptować swoją łysinę i być z niej dumni – powiedział jeden ze słynnych niemieckich dziennikarzy Axel Thorer, dumnie eksponując nagą czaszkę podczas wywiadu telewizyjnego.

Wielką zaletę, wręcz atut zawodowy uczyniło ze swej łysiny wielu aktorów o międzynarodowej sławie. Ze starszego pokolenia – choćby Yul Brynner, który z ogolonej na potrzeby musicalu „Król i ja” głowy uczynił swój znak firmowy, czy naturalnie łysy Telly Savalas, odtwórca roli Kojaka. Trudno policzyć, ile wielbicielek do nich wzdychało w latach siedemdziesiątych. A bardziej nam współczesny Bruce Willis? Owszem, karierę zaczynał, mając gęstą czuprynę. Teraz jest łysy. I czy nie bardziej męski oraz… seksowny? Wilhelm (William), książę Cambrigde, też mocno już błyskając łysiną, nie stracił jakoś licznej rzeszy swoich fanek.
Dlaczego więc większość mężczyzn utratę włosów przyjmuje z takim przerażeniem? Z uporem zapuszczają te resztki włosów, które im zostały, zaczesują sobie na czoło „pożyczki” albo „zasadzają” rękami chirurgów nową czuprynę na głowie. „Obcy jest mi strach przed śmiercią – stwierdził w jednym z wywiadów dawny król niemieckiego futbolu Franz Beckenbauer. – Jedyne, czego się boję, to łysina!”. Podobnego zdania jest Elton John, skrywający gołą czaszkę pod peruką, a także Sean Connery, który bardzo niechętnie pokazuje się publicznie bez tupecika.

Nie wszyscy jednak zadowalają się maskowaniem. Wielu panów próbuje ratować swoje włosy niezwykle drastycznymi nieraz metodami. W Dublinie zdarzył się niedawno przypadek samokastracji z tego właśnie powodu. Ofiara wypadających włosów zrobiła to, ponieważ dowiedziała się, że ich utratę powoduje nadmiar wytwarzanego przez jądra męskiego hormonu – testosteronu. Kiedy ów Irlandczyk zauważył, że jego ukochane loki zaczynają się szybko przerzedzać, postanowił tę produkcję przerwać… Zamierzonego celu jednak nie osiągnął. A to dlatego, że przy powstawaniu łysiny typu męskiego, czyli tzw. androgenowej (łysienie związane z osłabieniem organizmu czy rozmaitymi chorobami to zupełnie inna bajka) istotniejszą rolę niż ilość produkowanego testosteronu odgrywa genetycznie zaprogramowany los komórek wytwarzających włosy. Mówi się nawet o genie łysienia, dziedziczonym po jednym lub obojgu rodzicach. Ale i męskie hormony mają w tym swój udział. Żeby to zrozumieć, należy się przyjrzeć…

jak rosną włosy
Na świat przychodzimy już wyposażeni we wszystkie „pisane nam” mieszki włosowe – małe woreczki w skórze, w których powstają włosy. Mamy ich na głowie od około 14 do 90 tysięcy – i od ich liczby zależy, czy mamy „włosów gąszcz”, czy zaledwie puch okrywający czaszkę. To nasze wyposażenie od natury – nigdy nie przybędzie ich, ani nie ubędzie – może zmieni się

Autor: Kasia Bury
Partnerzy:

Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.