Szkoła przetrwania

Szkoła przetrwania

Niedawno wpadł mi w oko program dokumentalny o coraz modniejszych „szkołach przetrwania” – to już cały ruch gromadzący osoby zakładające, że cywilizacja może sie nagle skończyć i sklepy, apteki czy przychodnie znikną, domy się zawalą, spłoną itd., a my zostaniemy sam na sam w objęciach przyrody, przed kontaktem z którą od lat coraz staranniej się chronimy...

Ludzie pokazani w owym programie uczą się, jak w takich ekstremalnych warunkach poradzić sobie, korzystając z darów natury, a nie walcząc z nią. Potrafią zbudować sobie schronienie z gałęzi czy trzciny, odróżnić rośliny lecznicze i jadalne oraz odżywcze od trujących, wiedzą, jak złowić rybę oraz upolować zwierzę (wybaczcie, wegetarianie), zrobić z liści czy gałązek kapelusz, a z kory chodaki, są w stanie nawet upleść pelerynę z włókien roślin...

Moją uwagę przykuła zwłaszcza 7–8-letnia dziewczynka, opowiadająca ze swadą, jakich ziół znalezionych na łące należy użyć, kiedy kogoś rozboli brzuszek albo się skaleczy. Pokazywała przykładowe roślinki, dając równocześnie nagrywającej ją pani redaktor wykład, jakiego nie powstydziłby się zielarz, a owej dziennikarce okrąglały ze zdumienia oczy. Mnie też, bo choć interesuję się ziołolecznictwem, nie jestem pewna, czy zgubiwszy się w lesie bez apteczki, byłabym równie zaradna jak ta mała. Czy w ogóle w razie otarcia sobie stóp chociażby przyszłoby mi do głowy, by się posłużyć tym, co ma mi do zaoferowania natura?

Cóż, teraz już tak. I sądzę, że warto taką podstawową wiedzę zwłaszcza o roślinach posiadać, nawet nie zakładając nadejścia końca cywilizowanego świata. I nie chodzi tu o tylko wiedzę czysto „techniczną” – czyli o to, co i do czego może posłużyć. Niemniej ważne jest uzmysłowienie sobie, że w każdej chwili możemy ją wykorzystać, i to nie tylko w warunkach ekstremalnych, kiedy się na przykład „zapodziejemy” gdzieś na łonie natury z dala od apteki i bez apteczki podręcznej. Niektóre z leśnych czy łąkowych roślinek działają skuteczniej niż leki wytworzone chemicznie. Sama chętniej korzystam z nich niż ze sztucznych farmaceutyków, ale jakoś mi wcześniej nie przyszło do głowy, że poza kompletowaniem ziołowej apteczki do domu, mogę ich szukać i natychmiast zastosować w wielu sytuacjach!

Wyobraziłam sobie takie potencjalne sytuacje, próbując dostosować roślinki do związanych z nimi potrzeb, tworząc do własnego użytku leśno-łąkowy podręczny lekospis. I pomyślałam, że może on zainteresować Czytelników „Natury i Ty”.

Zmęczenie nóg, zakwasy, opuchlizna
Przy zwalczaniu takich problemów dobrze jest znaleźć kwiaty rumianku, ziele szałwii czy mięty, bylicę pospolitą, liście babki lancetowatej czy podbiału. Napary zrobione z tych ziół – dostępnych niemal wszędzie na łąkach, polanach leśnych, w rowach – zastosowane w okładach czy do kąpieli przynoszą szybką ulgę. Garść któregoś z ziół lub ich mieszankę, nawet dwa czy trzy z nich, zalać około litrem wrzącej wody, parzyć pod przykryciem przez 20 min, płyn odcedzić przez bawełniany materiał (nawet trykotową koszulkę, byle czystą, jeśli brakuje gazy), przestudzić, moczyć w naparze czystą, dużą szmatkę i nakładać na obolałe miejsca, zmieniając kompres co godzinę. Opuchnięte stopy warto zamoczyć w misce czy wiaderku wypełnionymi naparem (nie rozcieńczać go wodą, tylko zrobić większą porcję – 3 garście roślin na 3 litry wody; (do stosowania zewnętrznego można posłużyć się wodą z rzeczki lub jeziorka) i porządnie, nawet przez godzinę – wymoczyć. Podobnie zadziała też siano skoszone czy zerwane z łąki, polany, miedzy...

Drobne ranki – otarcia, skaleczenia
Jeśli nie mamy pod ręką środków opatrunkowych idealnym remedium na nie będą świeżo zerwane liście babki lancetowatej, pospolitego chwastu, który można znaleźć na łąkach, pastwiskach, miedzach, przy drogach i w ogrodach – praktycznie wszędzie! Trzeba je tylko lekko ugnieść, tak by zaczęły puszczać sok i grubą warstwą pokryć uszkodzone miejsce oraz umocować okład. Po 12 godzinach – zmienić go na świeży. Gołym okiem będzie widać, że już po jednym dniu skóra zacznie się goić – ranka się zasklepi, otarcie przestanie piec, bąbel ładnie podeschnie i związany z nim ból minie. Warto też pamiętać, że przy dłuższych wędrówkach pieszych dobrze jest warstwą liści babki lub ziela bylicy profilaktycznie otulić stopy pod skarpetkami – to w ogóle zapobiegnie problemom z otarciami. Używamy też soku z liści babki przy skaleczeniach i ugryzieniach komarów czy gzów. To naprawdę cudowny lek i ma dodatkową zaletę – można go znaleźć praktycznie wszędzie… Jeśliby babki jednak akurat pod ręką nie było, podobnie zadziała ziele krwawnika, okłady z naparu rumianku, ziela ogórecznika lekarskiego, a skuteczne „skarpetki” zapobiegające otarciom da się zrobić również z młodych liści wiśni, brzozy lub olszyny.

Ukąszenia i użądlenia
Można łagodzić ich skutki tym samym, co leczy drobne ranki i otarcia. Zmiażdżoną babkę z powodzeniem zastąpią też roztłuczone kwiaty rumianku, kwiaty malwy, liście melisy, natka pietruszki i liście czarnej porzeczki, ziele ogórecznika lekarskiego, posiekana cebula lub „przekładanka” z poszczególnych jej wartw, plasterki pomidora, także liście ruty lub sok wyciśnięty z pokrzywy. Doskonałe są też okłady ze schłodzonego (robionego jak przy opuchliźnie nóg) naparu z ziela szałwii.

Warto z któregoś z tych ziół zrobić maść lub oliwkę (patrz: przepisy), jeśli mamy pod ręką niesolone masło, smalec lub oliwę.
Dobrze jest też pamiętać, że jeśli nie trafimy na potrzebne nam ziółko lub po prostu mamy kłopot z jego rozpoznaniem, zawsze istnieje „ostatnia deska ratunku” w postaci węgla drzewnego. To wspaniałe remedium przy bardzo wielu dolegliwościach, dlatego sposób jego przyrządzania podaję tu osobno – w ramce. Przy ukąszeniu i użądleniu trzeba kawałki zwęglonego drewna wygrzebać z ognia, owinąć w czysty materiał, utłuc kamieniem lub drewnem na proszek, rozwinąć, dodać wody (przegotowanej!) – tyle, by wytworzyła się gęsta pasta – ponownie zawinąć i taki wilgotny okład nałożyć na obolałe czy swędzące miejsce, nawet na kilka godzin. Przy braku ściereczki można pastę nakładać bezpośrednio na skórę, choć jest to zabieg mniej sterylny. Inna rzecz, że węgiel sam w sobie jest doskonałym sterylizatorem, o czym jeszcze będzie mowa.

Oparzenia – także posłoneczne
Pomogą tu łagodzące okłady ze wspomnianej już babki (zmiażdżone liście), kwiatów rumianku – nawet przy oparzeniach z pęcherzami. Można także robić okłady z naparu z pąków i liści dziurawca, ziela wiązówki błotnej, odwaru z liści orzecha, pokrzywy (jeśli uda się zdobyć oba składniki, dobrze jest zrobić mieszankę: połączyć po garści umytych, rozdrobnionych ziół, zalać 2 litrami wody i podgrzewać, nie dopuszczając do zawrzenia, przez 30 min. Odcedzić, przestudzić. Przecierać płynem poparzone miejsca albo zamoczyć w nim ręcznik czy ściereczkę (byle nie miała szorstkiej, drażniącej obolałą skórę faktury) i nakładać jako okład, zmieniając go co godzinę. Wspaniałym remedium na oparzenia i uszkodzenia skóry wszelkiego rodzaju jest również sok, napar, maść z pomarańczowych kwiatów nagietka, jeśli mieliśmy szczęście na nie trafić, bo nie są one tak powszechnie dostępne, jak większość wymienionych dotąd roślin. Sprawdzają się też napary oraz sok z dość łatwego do „namierzenia” ogórecznika lekarskiego oraz rosnącej niemal wszędzie pokrzywy. Z każdego ze wspomnianych tu ziół można ponadto zrobić maść z masłem lub smalcem lub namiastkę oleju ziołowego.

Stany zapalne oczu
Podrażnienia (także te spowodowane słońcem), zapalenie spojówek, zaczerwienienie, łzawienie zwalczą okłady ze świetlika lekarskiego, z kwiatów chabra bławatka, fiołka trójbarwnego, listków brzozy lub rumianku czy pomarańczowego nagietka. Łyżkę jednego z ziół trzeba zalać szklanką wrzącej wody i parzyć pod przykryciem 15 minut, odcedzić i przemywać naparem oczy lub robić okłady – zanurzone w płynie płatki kosmetyczne czy kawałki materiału nakładać na powieki na 15 minut. Napary z chabra i fiołka warto jest ponadto pić 2 razy dziennie po szklance – obydwa ziółka pomagają w regeneracji nerwu wzrokowego, wzmacniają oczy, wyostrzając widzenie. (Łyżeczkę ziela zalać szklanką wrzątku, parzyć pod przykryciem 15 minut, odcedzić. Stosować codziennie przez 2 tygodnie). I nie żałować sobie czarnych jagód, aronii i podobnych owoców.

Problemy układu pokarmowego
Jest ich niestety mnóstwo i nie ma w związku z tym środka, który „załatwiłby” równocześnie i biegunkę, i zaparcie, zatrucie czy zgagę. Każdą z dolegliwości musimy potraktować zatem z osobna.

l Przy zgadze – pomoże napar z kwiatów i ziela wiązówki błotnej (łyżka rozdrobnionego ziela na szklankę wrzątku), wypity małymi łykami. Podobnie zadziała napar z kwiatu lipy lub macierzanki piaskowej czy sok ze świeżego ziemniaka. Warto też sięgnąć po leśne owoce, jeśli już są – w tym przypadku pomoże odwar z owoców jeżyny (2 łyżki umytych owoców zalać 2 szklankami wody, podgrzewać do zawrzenia, gotować jeszcze
3 minuty, odcedzić). Pić ciepły przy ataku zgagi, a jeśli się powtarza, zrobić całą tygodniową kurację, przyjmując po 1/2 szklanki jeżynowej herbatki 3 razy dziennie.

l Przy wzdęciach, gazach – pomoże odwar z nasion ostropestu (2 płaskie łyżki z roztłuczonych na proszek nasion zalać szklanką wody, podgrzewać 10 min, nie dopuszczając do zawrzenia, odcedzić). Pić 2 razy dziennie po szklance, jeśli dolegliwość się powtarza. Złagodzą je również herbatka z nasion anyżu, kopru włoskiego, kminku, z kwiatów rumianku, dziurawca, lipy, a także z mięty oraz majeranku, melisy lekarskiej lub macierzanki piaskowej.

l Przy zaparciach – pomogą wspomniane już nasiona ostropestu, lnu, babki płesznik – należy je żuć i połykać – po łyżce nawet 5–6 razy dziennie. Dobre są też kwiaty czarnego bzu – 2 łyżki ziela zalać szklanką wrzątku i odstawić pod przykryciem na 20 minut. Odcedzić i wypić. Można w podobny sposób przyrządzić herbatkę z kwiatów rumianku, który działa wprawdzie bardzo delikatnie (dlatego warto wypić nawet 2–3 szklanki naparu pod rząd), ale za to ogólnie regulująco i odtruwająco na układ pokarmowy, nie powodując gwałtownej reakcji, bardzo krępującej przecież w warunkach „polowych”. Idealnie byłoby, gdyby udało się wesprzeć to działanie zewnętrzne lewatywą z tegoż naparu, ale w lesie czy na polu? Lepiej trzymajmy się więc tego, co doustne i co da się bez kłopotu zrobić... Warto zatem wypróbować napar z macierzanki piaskowej lub z kwiatu lipy (pije się go 3 razy dziennie). Doskonale w tym przypadku sprawdzą się również świeże owoce borówki czernicy, borówki brusznicy – pojawiające się zwykle od lipca. A w sierpniu będzie już i jeżyna – również całkiem niezłe remedium na zaparcia. Trzeba te owoce jeść w dużych ilościach. Ma to zaletę dodatkową – wzmocnią one organizm i świetnie zadziałają na wzrok.

l Przy biegunce – pomocne będą: napar lub odwar z ziela wiązówki błotnej, napar z rozdrobnionych liści orzecha włoskiego, młodych zielonych orzechów włoskich czy samej zielonej łupiny – naowocni. Doskonałe są też suszone owoce borówki czernicy – można je jeść (po kilka łyżek naraz) lub zrobić odwar z 2 łyżek suszonych jagód (suszenie jednak chwilę trwa – w warunkach leśnych da się je nieco przyspieszyć, dogrzewając (nie smażąc!) owoce nad maleńkim ogniskiem, wysoko nad płomieniami lub w suszarce do grzybów czy ziół. Albo zamienić owoce na napar z ich liści – od wieków stosuje się go także (obok biegunki – w tym bakteryjnej) w leczeniu nieżytów przewodu pokarmowego, zatruciach, wrzodach i krwawieniach z układu pokarmowego. W tym przypadku można użyć listków świeżych. Warto też wykorzystać zapierające właściwości liści kasztanowca – dodatkowo napar czy odwar z nich wpłynie na przewód pokarmowy rozkurczowo, przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie. No i węgiel drzewny! Zadziała nie tylko przeciwbiegunkowo, ale i regulująco na pracę całego układu pokarmowego. Regulująco działa również marchwianka, czyli gęsta zupa z marchwi na wodzie.

l Przy zatruciach, bólach żołądka, kolkach niewiadomego pochodzenia – do najskuteczniejszych leków zwalczających zatrucia nie tylko układu pokarmowego, ale i całego organizmu należy wspomniany już kilkakrotnie węgiel drzewny ze względu na swoje właściwości absorpcyjne – wychwytuje i wiąże cząstki materii, gazów, obcych białek i substancji chemicznych, które wraz z nim są potem wydalane z organizmu. Dotyczy to oczywiście także wielu trucizn. W przypadku zatruć warto przyjmować w dużych ilościach – nawet do 10 czubatych łyżeczek (sproszkowanego) dziennie.

Z roślin dobrym środkiem odtruwającym są na przykład odwary i napary z kwiatów i liści podbiału – klasyczną herbatę (łyżka świeżego ziela lub łyżeczkę suszonego na szklankę wrzątku) pije się wówczas 4–5 razy dziennie. Odtruwający jest też rumianek (w postaci naparu, odwaru) – należy wypić nawet do 8 szklanek dziennie takiej herbatki – a także herbata z mięty pieprzowej oraz majeranku lub macierzanki piaskowej.

Przeziębienie, gorączka
Pomogą kwiaty i ziele wiązówki błotnej – napary, odwary (działają napotnie przeciwbólowo, przeciwzapalnie, obniżają gorączkę). Jeśli uda się znaleźć to ziółko, herbatkę z niego dobrze jest pić 3 razy dziennie do ustąpienia objawów. Podobnie zadziała herbatka z liści jeżyn dawkowana 4–5 razy dziennie po 2 łyżki, a także sok ze świeżych owoców – 3 łyżki soczku rozrzedzone 1/2 szklanki przegotowanej wody – pity 2 razy dziennie (dobry środek przeciwgorączkowy). Do połowy lipca możemy jeszcze trafić na pokryte kwiatami krzewy czarnego bzu – te kwiatki to także doskonały środek napotny i przeciwgorączkowy, radzący sobie z przeziębieniem połączonym z kaszlem (działają wykrztuśnie, odflegmiają, rozrzedzają śluz) i katarem. Najłatwiej przyrządzić z nich herbatkę, którą należy pić nawet 4–5 razy dziennie. W chorobach przeziębieniowych, także tych połączonych z kaszlem, stosuje się ponadto liście kasztanowca – jako środek napotny, rozrzedzający śluz i przez to przyspieszający jego wydalanie, przeciwzapalny i wykrztuśny. Przyrządzone z nich odwar lub napar dobrze jest pić 3 razy dziennie po szklance. Kolejne łatwo dostępne ziółka zwalczające takie problemy to babka lancetowata i szerokolistna. I tutaj najłatwiej przyrządzić po prostu herbatkę, którą pijemy 3–4 razy dziennie (pomaga nawet przy katarze siennym) – redukuje wydzielanie śluzu, łagodzi kaszel. Nieco trudniej w warunkach „polowych” (bez sokowirówki) wycisnąć z liści tego ziela odpowiednią ilość soku, ale jeśli się uda – dobrze jest go pić po łyżce nawet do 8 razy dziennie. Obie babki dobrze się sprawdzają przy wszystkich infekcjach bakteryjnych, łagodzą ponadto kaszel spowodowany alergią oraz astmę. I jeszcze – napary z ziela macierzanki piaskowej pite 3 razy dziennie. Do tych ziół przeciwprzeziębieniowych dochodzi jeszcze bardzo skuteczna herbata z kwiatu lipy – należy ją pić 4–5 razy dziennie. Do tego maliny, wiśnie – sok lub napary.

Ból gardła, chrypka
We wszelkich chorobach gardła połączonych z jego bólem (angina, nieżyty) warto sięgnąć po napar lub odwar z liści kasztanowca – złagodzi dolegliwości pity 3 razy dziennie w formie herbatki po szklance, a także zastosowany jako płukanka. Nieżyty gardła i dróg oddechowych skutecznie zwalczone zostaną przez kwiaty i ziele podbiału – po 1/2 szklanki odwaru z nich (łyżkę świeżych, umytych, rozdrobnionych kwiatków lub ziela zalać
1 i 1/2 szklanki wody, zagotować i podgrzewać pod przykryciem na małym ogniu przez 5 minut, odstawić na 10 minut, potem odcedzić) należy pić między posiłkami 4–5 razy dziennie.

Zewnętrznie można je stosować do płukania gardła. Przy podrażnieniach gardła, zwłaszcza związanych z chrypką, nieźle sie sprawdzi odwar z tymianku (łyżkę ziela zalać szklanką wrzątku, gotować przez minutę, zdjąć z ognia i trzymać pod przykryciem jeszcze przez 10 minut i odcedzić), który należy pić 3 razy dziennie po szklance, a także z pospolitego pora czy cebuli. Można osłodzić miodem, jeżeli jest dostępny, zwłaszcza gdy chrypka wiąże się z kacem. Kolejne „gardłowe” ziele to szałwia – napar z niej w płukankach złagodzi zaczerwienienie, ból, podrażnienie, opuchliznę, usunie chrypkę. Podobnie jak przy tymianku, moc szałwii wzmacnia miód (choć walkę o niego z leśnymi pszczołami raczej odradzam, jeśli nie chcemy wracać do rozdziału o użądleniach). I – po raz kolejny – ziele macierzanki piaskowej – herbatkę z ziela należy pić 3 razy dziennie między posiłkami, a zewnętrznie stosować napar do płukania gardła. Nie zapominajmy także o malwie – odwar z jej kwiatów (2 łyżki zalać wrzącą wodą, odstawić na 20–30 min pod przykryciem, a potem jeszcze zagotować i odcedzić, pić po 1/2 szklanki 3 razy dziennie) łagodzi ból gardła, chrypkę, kaszel, katar. Doskonały jest też do płukania gardła i jamy ustnej przy stanach zapalnych śluzówki. I jeszcze ogórecznik – zrobioną z niego herbatkę należy pić 3 razy dziennie, a naparem dodatkowo płukać podrażnione gardło.

Napar (herbatka)
Jeśli nie został podany inny sposób przyrządzania, należy łyżkę świeżego ziela lub łyżeczkę suszonego zalać szklanką wrzącej wody, parzyć pod przykryciem 15–20 minut, odcedzić. Jeśli potrzebna jest większa ilość – np. do okładów, zwiększamy ilość ziela i wody, nie zmieniając proporcji (tzn. 3 łyżki na 3 szklanki wody itd.)

Odwar
Łyżkę ziela zalać zimną wodą i podgrzewać do zawrzenia. Potem na wolnym ogniu gotować 10–20 minut i odstawić do naciągnięcia na 10–15 minut pod przykryciem, odcedzić. Jeśli potrzeba więcej – postąpić jak przy naparze.

Maść
Trzeba lekko rozgnieść garść opłukanego ziela (a gałązki wierzby, liście orzecha czy naowocnię drobniutko posiekać), wymieszać z tłuszczem w proporcji mniej więcej 1:2 (jedna część ziółka, 2 części tłuszczu) i podgrzać, mieszając, na wol-nym ogniu. Gdy tłuszcz się spieni, odcedzić go przez jakąkolwiek czystą (ale musi być grubo tkana lub bardzo cienka, dobrze przepuszczalna) tkaninę (len, bawełnę). Przelać do wyparzonego słoika i jak zastygnie, chłodny wstawić do lodówki.

Oliwka ziołowa
W zasadzie po połączeniu z rośliną olej powinien stać w słonecznym miejscu przez 2–3 tygodnie. Jednak przy założeniu, że lek potrzebny jest natychmiast, da się procedurę przyspieszyć, zalewając nim mocno roztłuczone ziółko i podgrzewając na ogniu. Mieszać, aż tłuszcz stanie się mocno ciepły – nie gorący, a już na pewno nie powinien zawrzeć (nada się każdy olej spożywczy lub oliwa z oliwek). Potem tłuszcz cedzimy, przelewamy do butelki i oliwka gotowa. Można też zagotować w słoiku lub w butelce w kąpieli wodnej jak weki.

Węgiel drzewny
Uzbierać suche drewno i podpalić. Gdy buchną płomienie, przykryć je sporym kawałkiem blachy i kamieniem, a następnie usypać na niej duży kopiec ziemi, by do żaru nie docierało powietrze. Po godzinie odkopać drewno – jego grube kawałki powinny zamienić się w węgiel. Rozkruszyć go, zawinąć w jakiś materiał o gładkiej fakturze i utłuc na jak najdrobniejszy pył – węgiel w proszku jest znacznie skuteczniejszy niż  w większych kawałkach. Przechowywać w suchym, szczelnie zamkniętym słoiku lub pudełku.

Zioła warto też suszyć, mrozić, kisić...
Aurelia Wrońska

Oficjalna strona magazynu "Natura i Ty" wydawanego przez Centrum "REA" od 2008 roku.
Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.