W cieniu dobrego drzewa

W cieniu dobrego drzewa

Niegdyś ludzie – kiedy jeszcze żyli w rytmie natury i w zgodzie z nią, a nie przeciw niej – uważali (a może... wiedzieli?), że drzewa mają duszę, świadomość, że czują jak każda żywa istota. Wierzyli również w ich wielką moc, życiodajną lub niszczycielską, zależnie od tego, jak się je traktowało. Jeśli człowiek okazywał im szacunek, dbał o nie, mogły dla niego uczynić wiele dobrego.

Słowianie, Brytowie, Germanowie... Indianie ze wszystkich plemion obu Ameryk... Afrykanie... Australijscy Aborygeni... Wszyscy oni przypisywali drzewom wielką siłę (niektórzy sądzą tak do dziś) i czerpali z niej, prosząc duchy drzew o pomoc we wszystkich niemal sytuacjach życiowych.

Plemiona żyjące na terenie Europy miały swoje święte gaje – czasami złożone z dębów-olbrzymów, z buków czy kasztanów, kiedy indziej z wierzb czy brzóz – spełniające, zależnie od potrzeb, rolę wyroczni, sędziego, często – uzdrowiciela. Każde drzewo posiadało wedle nich nieco inne właściwości i możliwości. Sen w cieniu niektórych – na przykład dębów czy jesionów – niósł rozwiązania trudnych problemów, bywał wieszczy, podpowiadał karę dla winowajcy lub taktykę, jaką warto obrać w czasie wojny... Kobiety często szukały rady pod topolą uchodzącą za drzewo kobiece, związane energią z mocami księżyca. Niemal każde drzewo stanowiło pomost, łącznik między światem „tu i teraz”, a tym, w którym egzystowali bogowie, dobre czy złe duchy, więc mogło dysponować ich wiedzą i przekazywać ją. Miało jednak również i własną wielką siłę oraz wewnętrzną mądrość, które rosły w miarę upływu lat wraz z jego rozwojem. Umiejętność czerpania z nich była wielką sztuką i niosła wiele korzyści. Na przykład – uzdrowienie. Drzewa leczyły przecież wiele chorób. Wczesne chrześcijaństwo, choć zwalczało kult związany ze świętymi gajami jako praktyki pogańskie – nie tylko w początkach swego istnienia, ale i w okresie rozkwitu – jednak uznawało do pewnego stopnia lecznicze właściwości iglastych czy liściastych olbrzymów również w sferze mentalnej. Mowa tu przede wszystkim o takich uzdrowicielach jak Hildegarda z Bingen. W miarę upływu lat i rozwoju cywilizacji bezpośrednie obcowanie z naturą na owym poziomie mentalnym zanikało i ludzie zaczęli tracić z nią kontakt oraz umiejętność korzystania z tego, co oferuje.

Dziś pomalutku zaczynamy odbudowywać owe utracone więzi. Oczywiście, istnieje mnóstwo sceptyków wyśmiewających owe próby i traktujących je jako zabobony, jednak nawet część naukowców eksperymentuje już z niewytłumaczalnymi zjawiskami, takimi jak leczenie serca za pomocą obcowania z lipami czy demencji przez przebywanie pacjentów w jesionowym gaju. Wielu badaczy z tytułami profesorskimi nie ma również wątpliwości, że mnóstwo drzew jest doskonałym remedium na problemy natury psychicznej, czyli – choroby duszy. Na razie ci „ze szkiełkiem i okiem” dowiadują się, że ta „cała natura” jakoś działa, jednak za pomocą swoich analiz chemicznych nie są w stanie dojść – w jaki sposób. Bo racjonalnie da się wytłumaczyć tylko niektóre zjawiska – na przykład fakt, że przebywanie wśród jodeł czy świerków leczy układ oddechowy, choroby płuc. No jasne – to wydzielane przez iglaki przeciwbakteryjne olejki eteryczne... Ale dlaczego u osób z demencją po sesjach w cieniu jesionów (staruszkowie tam po prostu leżakowali po kilka godzin dziennie) zauważono nie tylko zatrzymanie postępu choroby, ale wręcz poprawę pamięci krótkotrwałej?

Takich pytań nie zadają sobie ezoterycy, naturoterapeuci – oni wiedzą, że istnieje świat niedostrzegalny, niedostępny zwykłym ludzkim zmysłom ani intelektowi. Że każda istota żywa ma swoje pole energetyczne widoczne dla tych najwrażliwszych, posługujących dodatkowymi – nazwijmy to w uproszczeniu – zmysłami (jeden z nich to umieszczone między brwiami trzecie oko u większości ludzi, niestety, zamknięte) jawiące się w postaci aury. Wszelkie choroby u ludzi to skutek zaburzeń owego pola i właśnie w aurze daje się je dostrzec i zdiagnozować, pod warunkiem, że taką umiejętność diagnosta posiada.

Rośliny także mają pola energetyczne – u tych najpotężniejszych, mocno uziemionych, czyli czerpiących siły bezpośrednio z matki-ziemi, ale także dzięki umiejętności korzystania z promieniowania kosmicznego – są one znacznie bardziej stabilne niż u większości ludzi. Jeśli zmienna, kapryśna energia człowieka, dostanie się w zasięg silnej, spokojnej, zrównoważonej energii drzewa, dostraja się do niej i podporządkowuje, co często jest początkiem uzdrawiania organizmu. Ludzie niegdyś też byli pod tym względem stosunkowo stabilni, jednak od wieków z uporem odcinają się od źródeł owej stabilizacji, czyli wspomnianej już wielokrotnie natury. Nasze stopy straciły bezpośredni kontakt z glebą – nawet latem oddzielamy je od niej grubymi podeszwami butów. Przed życiodajnym deszczem chronimy się parasolami. Przed powietrzem i energią płynącą z kosmosu – ścianami i sufitami domów. Nasza żywność po przetworzeniu nie ma już z reguły nic wspólnego z plonami, który wydała ziemia, podlanymi „wodą z nieba”, owianymi wiatrami i przesyconymi słonecznymi promieniami, minerałami i witaminami. I za to odcięcie płacimy coraz wyższą cenę – według ezoteryków dlatego właśnie nasze pole energetyczne staje się coraz słabsze, rozchwiane, stąd narastająca podatność na choroby ciała i umysłu. Stąd tyle schorzeń zwanych cywilizacyjnymi... I stąd taka skuteczność w wielu przypadkach działania najsilniejszych energetycznie przedstawicieli świata przyrody, polegającego na oczyszczaniu i porządkowaniu aury.
Dlatego wielu naturoterapeutów namawia swych pacjentów na „drzewne” kuracje leczące rany duszy i choroby ciała. A także porządkujące myśli, pomagające podejmować właściwe decyzje, dodające sił witalnych.

Naprawdę warto wypróbować taką leśną klinikę, zawierzyć jej mocy. Są różne techniki korzystania z niej, najprostsza to po prostu znaleźć sobie dorosłe, silne, zdrowe drzewo, posiedzieć w jego cieniu, starając się wyczuć jego aurę, otworzyć się na nią, a następnie poprosić je o pomoc, jakiej w danym momencie potrzebujemy. Objąć pień, przytulić się do niego, dotykając go stopami, udami, kolanami, brzuchem, piersią, wtulić się w niego „całym sobą”, oprzeć czoło o korę, w miarę możliwości wyłączyć umysł i... chłonąć. Ewentualnie można się wesprzeć wizualizacją – na przykład wyobrażać sobie, jak dobroczynna energia najpierw w postaci barwnych nitek, potem pasm wydobywających się z pnia zaczyna nas otaczać, obejmować we władanie, pasma się powiększają, łączą, tworząc wreszcie jednolitą kulę pulsującą w spokojnym rytmie, otaczającą pień i nas, przenikającą każdą cząsteczkę naszego ciała, napełniającą je życiodajną mocą... Nie warto liczyć czasu – im dłużej tak stoimy, tym lepiej. Jeśli już od pierwszego razu udało się z drzewem połączyć (niekiedy wymaga to kilku seansów, zwłaszcza gdy wiąże się z przełamywaniem niewiary w skuteczność takiej terapii, ze sceptycyzmem) i dawka otrzymanej energii okaże się nadmierna, co czasem objawia się takim uczuciem, jak po wypiciu nadmiernej ilości kofeinowego napoju, należy po prostu oprzeć się o pień plecami z opuszczonymi wzdłuż ciała rękami i dotknąć go wewnętrzną stroną dłoni – wówczas drzewo odbierze nadwyżkę. A po seansie nie zapomnijmy podziękować za pomoc.

A jakie drzewo wybrać? Właściwie każde ma właściwości lecznicze, jednak zarówno nasi przodkowie, jak i współcześni ezoterycy przypisują im pewne specjalizacje. Można zatem zdać się na intuicję przy poszukiwaniu leśnego uzdrowiciela lub – jeśli nie jest rozbudzona na tyle, że da sie jej całkowicie zaufać – skorzystać ze ściągawki. Poniżej jest kilka przykładów takich „specjalizacji” – związanych z najczęściej spotykanymi w Polsce drzewami.

Brzoza
Na północy i wschodzie Europy uważano ją za kosmiczny symbol odrodzenia – zwycięstwa światła nad ciemnością, odnawiania się żywotnych sił natury. Ceniona była bardzo i przez lecznictwo klasztorne, także na tym „ponadcielesnym” poziomie, w czasach, kiedy większość kapłanów chrześcijańskich jeszcze miała prawdziwy kontakt z siłami natury. Hildegarda z Bingen uważała brzozę za drzewo szczęścia, pomagające nawiązać kontakt z dobrą stroną własnej duszy. Według współczesnych naturoterapeutów promieniowanie tego drzewa rzeczywiście jest zgodne z tymi dawnymi wyobrażeniami – ożywia pole energetyczne człowieka, odnawia i oczyszcza jego aurę, usuwając wszelkie blokady duszy i ciała, niepokój i depresję. Odpędza melancholię. Pod tym względem brzoza jest uważana za najbardziej wszechstronnego i skutecznego „terapeutę”. Uspokaja, łagodzi skutki stresów, pomaga się pozbyć takich uczuć, jak złość, strach, gniew. Dodaje pewności siebie, pomaga akceptować zmiany, które sprawiają nam przykrość, a nawet odnaleźć ich dobre strony, przypominając, że nawet te negatywne mogą oznaczać wielki postęp prowadzący do wewnętrznego rozwoju i stać się zalążkiem sukcesu.
Na płaszczyźnie fizycznej przeciwdziała bólom wynikającym z napięć, np. zesztywnieniu ramion, szczęki, uciskowi w brzuchu będącemu objawem stresu czy lęku. Zwalcza bezsenność. Przyspiesza gojenie się ran, leczy hemoroidy, u kobiet – problemy ginekologiczne. Pobudza przemianę materii, reguluje pracę pęcherza i nerek, obniża poziom cholesterolu. Warto by sesję z brzozą co najmniej raz dziennie odbywały osoby pragnące się pozbyć nadmiaru kilogramów – wspomoże je w tym i psychicznie (zwłaszcza jeśli nadwaga wynika z „zajadania” problemów) i fizycznie.
Można także pozyskiwać z niej sok oraz pączki i liście.

Buk
To drzewo wspaniale... wchłania wszystkie nasze zmory, lęki, to, co gnębi, odbierając radość życia, uśmierza stany lękowe. Wedle wierzeń naszych przodków w drewnie tego drzewa dawne boskie uzdrowicielki – Hagedisy – wycięły runy Azów uwalniające od trosk i chorób. I buk to robi. Zabiera wszystko, co dręczy, co nie pozwala spokojnie cieszyć tym, co przynosi los, a także chaotyczne myśli, zwłaszcza te powodowane niepokojem o przyszłość. To dobry terapeuta serca i duszy na współczesne, nieuporządkowane, przepełnione brakiem stabilizacji czasy. Tak wielu z nas żyje w zaczarowanym kręgu strachu! Boimy się o siebie, o najbliższych. Boimy się utraty pracy, biedy, choroby, tego, że ktoś się okaże od nas lepszy,. Także przemocy, a nawet wojny, bo świat staje się beczką prochu i co wrażliwsi, słuchając wieści o tym, co się w nim dzieje, odnoszą wrażenie, że doprowadzony do owej beczki lont został już podpalony.

Buk te wszystkie przepełnione niepokojem uczucia przejmie, zniszczy, uwolni od strachu, pozostawiając spokój, równowagę, a nawet pogodę ducha, bo pozwoli uświadomić sobie, że nie ma sensu skupiać się na tym, na co nie mamy wpływu, za to istnieje mnóstwo rzeczy, spraw, które można i warto „wziąć w swoje ręce”. Przywróci wiarę w siebie i w pomyślność losu. Wzmocni koncentrację, zdolność do logicznego, uporządkowanego myślenia.
Na poziomie fizycznym najlepiej przeciwdziała chorobom układu krążenia, wspomaga pracę wątroby, wzmaga wydzielanie i przepływ żółci, a tym samym odtruwanie organizmu. Ponadto leczy niedomagania gardła i nerek.

Dąb
Od najdawniejszych czasów uchodził za drzewo święte. Z szumu jego liści kapłani greccy odczytywali boskie wyroki, Słowianie zaś składali mu ofiary, a gdy potrzebowali rady, zasypiali w cieniu jego gałęzi, wierząc, że ześle im sen wieszczy. Nawet chrześcijanie nie odrzucali dębowej pomocy; święty Bernard, żyjący na początku XI wieku mistyk, znaczną część swego życia spędził ponoć w dziupli ogromnego dębu, wypalonego przez piorun. Podziwiany za rozum i energię zwykł mawiać, że jedno i drugie zawdzięcza dębowi właśnie…

Dąb uważany jest za drzewo mocy, silnej woli, wzmacniające chęć walki i odniesienia zwycięstwa. Nie zachęca do kompromisu, ustępowania, jednakże każe się zastanowić nad uczciwą, sprawiedliwą oceną nie tylko cudzego, ale i swojego postępowania. Jeśli nasze zamiary, czyny są niezgodne z obowiązującymi normami, to zapytany o radę dąb o radę podpowie, by się nad tą kwestią zastanowić, bo zwycięstwo mogłoby się okazać pyrrusowe, zbyt kosztowne zwłaszcza dla duszy, charakteru... Przebywanie pod dębem zaleca się zwłaszcza osobom mającym do rozwiązania jakiś trudny problem – wymagający pokonania przeszkód, ale i uporania się z rozterką, oceną moralną zamierzonego czynu. Za to osobom skrzywdzonym, które powinny bronić swojej sprawy nawet dużym kosztem, szczególnie jeśli wiąże się ona z jakąś ideą, dobrem ogółu, ów „król lasu” daje siłę do walki i zagrzewa do boju.

Na poziomie fizycznym ogólnie wzmacnia organizm, leczy anemię, osłabienie, również wiosenne, pomaga rekonwalescentom odzyskać siły. Poprawia krążenie krwi, oczyszcza organizm, wygładza skórę. Zwalcza obrzęki gruczołów, potliwość stóp, hemoroidy, u kobiet – wszelkie dolegliwości związane z macicą. Poprawia potencję i płodność.

Jesion
Zachęca do rozwijania zdolności, do samorozwoju w ogóle, do nauki, wchłaniania, przyswajania wiedzy (pod tym względem ze wszystkich drzew rosnących w naszej strefie klimatycznej ustępuje jedynie kasztanowi). Daje pracowitość i wytrwałość. Czyni otwartym na nowe idee, na cudze racje, rozszerza świadomość, chęci poznawcze. Poprawia zdolność, kojarzenia, rozumienia problemów, wnioskowania i umiejętność odnajdywania teoretycznych rozwiązań. Pogłębia rozsądek i logikę, nie każąc się jednak przy tym zamykać na podszepty intuicji – nasi przodkowie uważali, że ułatwia komunikację z siłami z innych światów, otwiera na rozumienie ich podpowiedzi, bo często sen w cieniu buka sprawiał, że człowiek budził się z gotowym rozwiązaniem problemu.
Obcowanie z nim przede wszystkim poprawia pracę mózgu i pamięć. Dodatkowo zwalcza choroby artretyczne i reumatyczne, łagodzi bóle mięśni, wspomaga odkwaszanie organizmu. Pobudza funkcje wątroby i nerek, działa moczopędnie i przeczyszczająco. Wzmacnia odporność organizmu – między innymi uodparnia na infekcje. Warto „nałykać się” jego energii, jeśli mamy skłonność do jesienno-zimowych przeziębień, grypy, łapania wirusów krążących w powietrzu, nie lubimy chłodu i wilgoci. Jesion rozgrzewa bowiem od wewnątrz, na długo pozostawiając owo ciepło i sprawiając, że mrozy nie stają się straszne. To wspaniałe drzewo dla każdego (poza pracocholikami), ale szczególnie z jego energii oprócz osób uczących się powinni korzystać ludzie starsi, wewnętrznie już nieco wychłodzeni, narzekający na problemy z pamięcią. Moc jesionu spowalnia procesy starzenia całego organizmu, zwłaszcza jednak głowy.

Jodła
To drzewo odrodzenia kojarzone przez naszych przodków z symboliką początku. Wedle nich wiązało się z odnową ciała i duszy, leczyło rany po ciężkich przejściach. Przypominało, że to, co się stało, nie oznacza końca świata – tego naszego, wewnętrznego. Że na ruinach powstają nowe budowle, często mocniejsze i piękniejsze od tych dawnych, które obróciły się w gruzy. Współcześni ezoterycy dodają, że drzewo to łagodzi ból po rozstaniu czy stracie, łagodzi silne emocje przeszkadzające jasno myśleć i trzeźwo oceniać sytuację, przywraca rozsądek i nadzieję, prowadzi do odrodzenia, wzmacnia chęć życia, doskonale wpływa też na intuicję i empatię, burzy mur, jaki osoba nieszczęśliwa buduje wokół siebie, nie pozwalając sobie pomóc. Przypomina samotnikom, że wcale nie muszą być sami i że wewnętrzna samotność często jest wynikiem własnego wyboru, a nie odrzucenia przez świat. Że warto przyjąć wsparcie i uwierzyć w życzliwość otoczenia oraz że jeszcze wszystko przed nami – i zamiast skupiać się na tym, co odeszło, lepiej dopilnować perspektyw na przyszłość, zawalczyć... Otworzyć się na to, co dobre – uwierzyć, że to dobre nastanie.

Na płaszczyźnie fizycznej jodła poprawia płynność oddychania, usprawnia działanie układu pokarmowego (jest doskonała zwłaszcza dla wrzodowców). Leczy choroby płuc i oskrzeli, skłonność do przeziębień, katar sienny, łagodzi bóle głowy, nawet migrenowe i dolegliwości serca, zwłaszcza te spowodowane przez życiowe uciążliwości, nadmierną emocjonalność (palpitacje, arytmię). Nie lubią jej reumatyzm, artretyzm, leczy stany zapalne pęcherza i jajników (także te połączone z upławami).
Można także zrobić odwar lub nalewkę z młodych pędów.

Modrzew
Jest symbolem odnowy i urody życia. Odmładza fizycznie i psychicznie, przynosi dobry humor – znakomicie wpływa na pesymistów. Łagodzi uczucie niepokoju, stany lękowe. Daje nadzieję na lepsze jutro, radzi się nie zniechęcać, przypomina, że trudności to rzecz chwilowa i zawsze mają swój koniec, a po pokonaniu blokad życiowych zwykle następuje przyspieszenie i ruszamy naprzód jak burza. Daje też wytrwałość – pomaga rozwiązać problemy nie tyle skomplikowane, co wymagające cierpliwości (np. ciągnący się latami proces) – zachęca do zachowania spokoju, powściągania niecierpliwości, niepodejmowania decyzji pod wpływem chwili, ale i do nieustępliwości.

Na płaszczyźnie fizycznej radzi sobie z chorobami przewlekłymi, czasem nawet – jeśli naprawdę zawierzymy jego mocy i pozwolimy sobie na powrót nadziei, optymizmu – teoretycznie nieuleczalnymi. Zwalcza bezsenność, łagodzi napięcia związane ze strachem i związane z nimi odczucia fizyczne – ucisk w żołądku, sztywnienie mięśni pleców. Ponadto u każdego wzmacnia wątrobę i jej zdolności odtruwające.
Można z młodych pędów przygotować odwar do picia i kąpieli.

Olcha
W dawnych czasach uważana była za drzewo księżyca, odpowiadające potrzebom zwłaszcza pań, wzmacniające ich energię. Dziś uważa się, że działa chłodząco na pobudzone, zbyt rozpalone umysły (ale nie na fizyczną zmysłowość, zwłaszcza u kobiet!), przywracając zdroworozsądkowe myślenie. Równocześnie jednak każe odejść od przesadnego intelektualizowania, przypomina o istnieniu intuicji, medialnych zdolności, rozwija je i radzi zawierzyć wyczuciu sytuacji, kiedy już opadną emocje. Usuwa uczuciowe blokady, wzmacnia wrażliwość, empatię, umiejętność współczucia i współodczuwania. Przywraca impulsy kobiece, macierzyńskie. U panów – gasi chęć rywalizacji, przypomina o konieczności ochrony bliskich, nakierowuje uczucia na rodzinę – jest drzewem, które leczy z pracoholizmu, wspomaga zresztą uwalnianie się od wszelkiego rodzaju uzależnień oddzielających od realnego świata, przypominając, co w życiu powinno być naprawdę ważne, radząc budowanie silniejszej więzi z ludźmi, z rodziną, społecznością.

Na poziomie fizycznym olcha przywraca właściwe funkcjonowanie wszystkich gruczołów, między innymi trzustki i tarczycy, normalizując gospodarkę hormonalną organizmu. Zadba też o nerki i pęcherz, ureguluje działanie gruczołów potowych, hamując ich nadmierną aktywność lub – jeśli jest taka potrzeba – stymulując je do działania. Tym samym zapobiegnie powstawaniu obrzęków czy zbyt szybkiego pozbywania się płynów, wspomoże też oczyszczanie organizmu, jeśli magazynuje on toksyny ze względu na zatrzymywanie wody.
Można też wykorzystać na wiosnę pączki a potem liście.

Sosna
Symbolizuje wzniecanie ognia i rozjaśnianie za jego pomocą drogi w ciemnościach, ścieżki prowadzącej do celu – tak ją postrzegali niegdyś druidzi. To drzewo-pochodnia. Wzmacnia energię życiową u każdego, kto ją poprosi o pomoc, komu brakuje chęci do działania. Przywraca radość i wiarę w powodzenie, uwalnia od poczucia winy, skłonności do czynienia zarzutów samemu sobie, od braku pewności siebie, zwątpienia. Pozwala też dostrzec rozwiązanie sytuacji, która wydaje nam się matnią bez wyjścia – uświadamia nam, że mamy wystarczająco dużo sił, by zmierzyć się nawet z największym problemem.
Na płaszczyźnie fizycznej przeciwdziała zmęczeniu, osłabieniu, poprawia działanie wszystkich narządów w organizmie. Szczególnie skuteczna jest jednak w leczeniu chorób układu oddechowego, skłonności do przeziębień, chronicznego kaszlu, astmy, nieżytów oskrzeli.
Można przygotować syrop z pędów, odwar z igieł i młodych szyszek oraz nalewkę.

Świerk
Jego strzelista postawa w dawniejszych czasach uchodziła za symbol zjednoczenia niebiańskich i ziemskich energii życiowych. Nasi przodkowie wierzyli, że odpędza pokusy, paskudne myśli i bezecne pragnienia. Był kiedyś drzewem świętym i wróżebnym; wiązano na nim lekkie wstęgi i sprawdzano, w którą stronę wiatr je zwieje – stamtąd miało nadejść szczęście. Jego szpilki noszono przy sobie, gdyż odbierały moc urokom i złym czarom. Nasi górale do dziś chętnie sadzą świerki przy domach, wierząc, że uchronią rodzinę przed wszelkim złem, niepowodzeniami i chorobami.

I rzeczywiście jest to drzewo spokoju, pokoju, dobrych uczuć. Łagodzi gniew, rozdrażnienie, gorycz, chęć odwetu. Oczyszcza aurę człowieka ze wszystkich złych myśli i energii. Podobnie jak sosna to drzewo ognia, tylko o nieco innej symbolice – ono wypala to, co w nas złe, a równocześnie przeszkadzające żyć, bo zagradzające drogę temu, co jasne, pogodne, nastrajające życzliwie do świata. Pozwala naprawić stosunki z ludźmi, przypomni, że zwykle to, co otrzymujemy, jest odpowiedzią na to, co sami dajemy. Że jeśli emanujemy ciepłem i życzliwością oraz wysyłamy je otoczeniu, zwrócą się nam te uczucia wielokrotnie. Radzi zapomnieć o wrogach i skupić się na szukaniu i przyciąganiu przyjaciół, podpowiada też, jak ich zdobyć, takich prawdziwych, od serca. Ale pomoże i w odwrotnej sytuacji – gdy spotykamy się z czyjąś wrogością niezasłużenie. Pozwoli dostrzec fałsz, nieszczerość u innych, podszepnie, jak się od nich odsunąć w bezpieczny sposób, nie rozpalając nie tylko własnej, ale i cudzej złości.

Na płaszczyźnie fizycznej moc świerka zagradza drogę zarazkom. Pomaga w leczeniu płuc, w stanach zapalnych oskrzeli. Wzmacnia serce i nerwy, łagodzi bóle stawów oraz stany zapalne korzonków nerwowych. Reguluje wydzielanie żeńskich i męskich hormonów, normalizując życie płciowe – dodaje wigoru tam, gdzie go brakuje i jest potrzebny, ale schładza przy nadpobudliwości seksualnej.
Można wykorzystać jak przy sośnie młode pędy.

Wierzba
Nie do końca słusznie uchodzi za drzewo wprawiające w melancholię. Dla żydów jest źródłem mądrości i łaski Bożej. W pradawnych czasach uważano ją za strażnika, a równocześnie – sędziego stojącego między światem doczesnym, a tym poza naszymi zmysłami, gdzie udajemy się po pożegnaniu z życiem. I jako sędzia wierzba również w doczesnym świecie przypominać miała o istnieniu granicy między dobrem a złem i o tym, że każdy nasz uczynek podlega ocenie bóstw (a w czasach chrześcijańskich – Boga) i zależnie od niej otrzymamy zapłatę po tamtej stronie.

Rzeczywiście, z tego punktu widzenia wierzba u osób szczególnie wrażliwych, już ogarniętych lękiem, egzystencjalnym niepokojem, skupiających się nie życiu, lecz na śmierci i bardzo przerażonych perspektywą jej nieuchronnego nadejścia, może pogłębić depresję. Z drugiej jednak strony, jeśli wsłuchamy się uważnie w jej głos, uświadomi nam, że przecież owa „druga” strona wcale nie jest straszna, że choć musimy się pożegnać z tym, co mieliśmy dotąd, czeka nas nowy początek... A jakie będzie to nowe? Może właśnie radosne, pełne światła i śmiechu? Na co zasłużyliśmy? Takie właśnie myśli budzi sesja z wierzbą – wzmacniając przy tym poczucie odpowiedzialności, chęć czynienia dobra, postępowania w sposób etyczny. Podziała uspokajająco na tych, którzy „grzeszą” oziębłością uczuć, są przepełnieni gniewem, wściekłością, nienawiścią, przypomni o istnieniu altruizmu, jasnej strony duszy, o tym, że dawanie może być równie wielką przyjemnością jak branie. A przypominając o tym – zachęca nasze egocentryczne, skupione wyłącznie na sobie „ja” do zmiany na lepsze, poprawiając i naszą jakość życia, przywracając mu harmonię, zaburzoną wcześniej nadmiarem złości.
Ponadto przy stabilnym charakterze wierzba pobudza zdolność do empatii, a nawet jasnowidzenia i jasnosłyszenia.

Na płaszczyźnie fizycznej – łagodzi problemy reumatyczne i artretyczne, zwalcza malarię, stany zapalne gardła, krwawienia zewnętrzne i wewnętrzne (także zbyt obfite miesiączki), przyspiesza gojenie ran, wspomaga leczenie chorób żołądka i jelit, „schładza” przy podwyższonej temperaturze, reguluje ciśnienie zwłaszcza u osób o charakterze „cholerycznym”, skłonnych do wybuchów gniewu, zapobiegając jego nagłym skokom, a tym samym chroniąc przed wylewami krwi do mózgu i zawałami serca będącymi skutkiem skłonności do „nakręcania się”.
Można korzystać z jej kory i młodych gałązek.

Uwaga!
Wierzba tłumi też pociąg płciowy, niewskazana jest zatem dla osób już pod tym względem oziębłych. Doskonała jest natomiast dla wszystkich nadmiernie temperamentnych.

Kasia Bury

Oficjalna strona magazynu "Natura i Ty" wydawanego przez Centrum "REA" od 2008 roku.
Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.