Jeszcze do niedawna uważano, że to choroba raczej kobieca, rzadko atakująca mężczyzn, a wzrost zagrożenia osteoporozą wiązano przede wszystkim z okresem menopauzy oraz spadkiem poziomu hormonów żeńskich u pań. Twierdzono, że zapada na nią co czwarta kobieta w czasie przekwitania i zaledwie co dwudziesty mężczyzna w Polsce.
Ostatnie badania wykazały jednak, że nic bardziej mylnego! Te dane dotyczą populacji męskiej w całej Europie, natomiast jeśli chodzi o naszych rodaków, ich sytuacja według wyników opublikowanych w New England Journal of Medicine jest równie zła, jak u płci żeńskiej – na zrzeszotowienie kości zapada już co czwarty Polak, przy czym zachorowalność wzrasta lawinowo w okresie andropauzy. Równie źle jest podobno tylko we Francji i na Węgrzech, zaś pozostałe kraje Europy tę statystykę zaniżają, bo na przykład w Niemczech „dziury w kościach” odnotowuje się u co dwudziestego piątego pana, zaś jeśli chodzi o kobiety, to tak jak u nas – u 25% po 50. roku życia.
Ukryty wróg
Sytuację pogarsza fakt, że lekarze, wiedząc o zagrożeniu, ostrzegają przed nim i zachęcają do robienia badań pacjentki (wiele z nich zresztą ma świadomość niebezpieczeństwa i same proszą o odpowiednie skierowania) oraz do leczenia, jeśli stan ich kości tego wymaga, natomiast możliwość pojawienia się choroby u pacjentów lekceważą, dopóki nie da ona o sobie znać w sposób bardzo spektakularny – na przykład złamaniem lub silnymi bólami kręgosłupa, czyli wówczas, gdy jest już bardzo zaawansowana i praktycznie czyni z człowieka kalekę. A nawet i wtedy często szukają innych przyczyn, zanim wpadną na to, że warto by sprawdzić gęstość kości…
Dzieje się tak dlatego, że osteoporoza jest chorobą niezwykle podstępną, w początkowej fazie bezbolesną i bardzo długo nie daje bezpośrednich objawów. Dlatego nazywa się ją cichą epidemią – nie ujawnia się szybko, atakuje po cichutku i przez długi czas. Za jeden z podstawowych czynników ryzyka u kobiet uważa się problemy hormonalne – zwłaszcza w okresie przekwitania, kiedy to zanika naturalny progesteron oraz estrogeny, stymulujące kości do odbudowy komórek. Ponieważ są one nazywane hormo- nami żeńskimi – ściśle wiążą się bowiem z układem rozrodczym kobiet – często się zapomina, że występują również u mężczyzn i także w ich organizmie mają określone funkcje do spełnienia. Tymczasem stwierdzono, że w Polsce już co trzecie złamanie szyjki kości udowej przytrafia się mężczyznom, choć jeszcze kilkanaście lat temu dysproporcje między płciami były pod tym względem znacznie większe. W dodatku ten niezwykle niebezpieczny uraz, grożący nawet śmiercią na skutek powikłań powodowanych zbyt długim unieruchomieniem (zwłaszcza napadowym za- paleniem płuc), u panów znacznie częściej powoduje komplikacje, a ryzyko ich zaistnienia wyraźnie wzrasta, po ukończeniu 65. roku życia…
W jaki sposób powstaje?
Osteoporoza (z greckiego: osteon – kość i poros – kanalik) polega na rozrzedzeniu struktury kości. Ich tkanka łączna składa się z 2 rodzajów komórek – osteoblastów zajmujących się jej odnawianiem, i osteoklastów, które rozpuszczają zużyte części tkanki i wchłaniają, robiąc miejsce nowszym i silniejszym wytwarzanym przez te pierwsze. Osteoblasty są szalenie pracowite mniej więcej do 17–18 roku życia u prawidłowo rozwijającego się człowieka. W tym czasie jego kości rosną. Potem owe pracusie trochę opuszczają się w robocie, ale jeszcze przez kilkanaście lat produkują tyle samo komórek, ile się zużywa i jest pożeranych przez osteoklasty. Jednak po trzydziestce zaczyna więcej masy kostnej ubywać, niż przybywać. Jeśli ubytek nie przekracza 1 procenta rocznie, jest to proces naturalny – w końcu nikt z wiekiem nie młodnieje, a na coraz powolniejszym powstawaniu nowych komórek organizmu polega starzenie. Sytuacja robi się niebezpieczna wówczas, gdy nasze osteoblasty zaczynają leserować, ograniczając produkcję do minimum lub ogłaszają strajk i w ogóle rzucają robotę. Bywa, że wtedy ubytek kości przekracza nawet 30% rocznie… I mamy wówczas do czynienia z osteoporozą, czyli dziurawymi jak sito, bardzo podatnymi na złamania, za to niechętnie zrastającymi się kośćmi.
Czynniki ryzyka
A czasem trudno nawet mieć do „zleniwiałych” osteoblastów pretensję, bo zdarza się, że sami uniemożliwiamy im pracę, nie dostarczając budulca w postaci wapnia i pomagającej go przyswajać witaminy D. Można wówczas porównać te nieszczęsne komórki do robotników, którym kazano stawiać dom, ale nie dano im cegieł ani zaprawy. Ewentualnie zapewniono materiały, ale nie dostarczono ich na miejsce budowy lub mocno się opóźnia dostawy. Transport zapewnia bowiem krew, to ona rozprowadza po organizmie składniki pokarmowe. Jeśli porusza się niespiesznie, w dodatku gubiąc część „materiałów budowlanych” po drodze i oddając je innym niż osteoblasty komórkom, to budulca również może zabraknąć. Zaś dobrego krążenia krwi w odpowiednim tempie nie ma, jeśli się nie ruszamy. Czasami jednak materiały są dostarczone w odpowiednim terminie, za to brak „ekonoma” lub – bardziej współcześnie – brygadzisty, który by towarzystwo pogonił do roboty, lub… sam jest leniwy. Ściśle biorąc, takich „kierowników budowy” kości jest kilku i mają różne zadania. Do naturalnych stymulatorów osteoblastów, zachęcających je do pracy, należy progesteron. Estrogeny zaś hamują funkcje osteoklastów. Gdy poziom jednych i drugich w organizmie spada, szwankuje i odnowa kości. Tu zatem mamy wytłumaczenie wzrostu zagrożenia osteoporozą u kobiet w wieku przekwitania, u których w okresie menopauzy gwałtownie zanika produkcja owych żeńskich hormonów. Wiąże się to z zakończeniem funkcji rozrodczych organizmu. U mężczyzn w okresie andropauzy ten proces przebiega inaczej, a problem istnieje raczej ze spadkiem poziomu hormonów męskich – testosteronu zwłaszcza. Do niedawna jeszcze panowie nie odczuwali tak gwałtownego spadku poziomu hormonów żeńskich. Czy coś się tu zmieniło, przynajmniej w tych krajach, gdzie zaobserwowano wzrost zagrożenia osteoporozą u płci męskiej? Cóż… tę kwestię naukowcy i badacze dopiero analizują, ale jedna z teorii głosi, że winę za to mogą ponosić wynalezione w ostatnim ćwierćwieczu specyfiki poprawiające potencję u mężczyzn – sięgają po nie przecież najchętniej ci odczuwający spadek możliwości pod tym względem, czyli w okresie andropauzy i po niej… Wiele z tych środków to kombinacje hormonów męskich, które przy okazji mogą powodować spadek naturalnego poziomu żeńskich, potrzebnych przecież i mężczyznom – choćby do odbudowy kości właśnie. Jeśli ta teoria jest prawdziwa, oznaczałaby, że po środki typu viagra i jej pokrewne najchętniej sięgają w Europie Węgrzy, Polacy i Francuzi… A spoza Europy – mieszkańcy USA, u których w ostatnich latach również notuje się wzrost zachorowań na osteoporozę.
Do ekipy „kierowników budowy” zachęcających osteoblasty do pracy należą również nerwy i mięśnie. Jeśli zasypiają, to i ich podwładni robią się senni i leniwi. Stąd zapadalność na osteoporozę znacznie rzadziej notuje się u osób pracujących fizycznie, a także uprawiających sport. Z czego wniosek, że podstawą przy unikaniu zrzeszotowienia kości są dwie rzeczy: odpowiednia dieta i aktywny fizycznie tryb życia. Oraz wyrównywanie poziomu hormonów żeńskich – u kobiet na pewno, u mężczyzn – prawdopodobnie, przy czym wcale nie musi to polegać na sztucznej kuracji hormonalnej – można je bowiem dostarczyć w sposób naturalny, znowu za pomocą odpowiedniego jadłospisu.
Dieta zapobiegająca
osteoporozie
Należy jeść produkty bogate w naturalne hormony żeńskie (bardzo dużo jest ich na przykład w soi i innych strączkowych), wapń (dzienne zapotrzebowanie na ten minerał w jadłospisie osób dorosłych wynosi od 800 do 1200 mg, zaś przy stwierdzonej osteoporozie – nawet 1500 mg), magnez i pierwiastek śladowy bor, decydujące o przyswajalności wapnia przez organizm, oraz witaminę D zwaną także witaminą światła słonecznego, gdyż powstaje w skórze pod wpływem promieni ultrafioletowych słońca. Kiedy go brakuje, czyli w Polsce w zasadzie przez około
7 miesięcy w roku – szukajmy jej, jak wapnia i magnezu, w pożywieniu. Unikajmy zaś wszystkiego, co te pierwiastki oraz witaminę D zabija.
Co więc jemy?
Rośliny strączkowe w dużych ilościach – fasolę, bób, soję i soczewicę (wszystkie one zawierają naturalne hormony zachęcające osteoblasty do pracy, a także wapń i magnez), najlepiej po skiełkowaniu – co najmniej 3 razy w tygodniu, w zupach i sałatkach warzywnych. By uniknąć wzdęć, doprawiamy je kminkiem, majerankiem lub cząbrem.
Warzywa – z tym że powinny być sezonowe – koper włoski, brokuły, białą kapustę, selery, pietruszkę, marchew, buraki, groszek zielony, rzepę, brukselkę, ziemniaki, jarmuż, z wyłączeniem jednak nadmiaru tych, które zawierają szczawiany, jak szpinak.
Owoce – podobnie jak warzywa przede wszystkim nasze, rodzime i sezonowe. Wyjątek można zrobić dla świeżych bananów i fig, które zawierają wyjątkowo zdrową kombinację wapnia i magnezu. Z kolei jabłka, gruszki i winogrona zawierają najwięcej boru. Razem należy spożywać warzyw i owoców około kilograma dziennie.
Z produktów zbożowych przede wszystkim ziarna owsa, kasze, najlepiej jaglaną, gryczaną, kukurydzianą, a także otręby zbożowe.
Nabiał – zawiera zwłaszcza dużo wapnia, a także (część produktów) witaminy D, z tym że jeśli chodzi o produkty mleczne, to spożywać należy raczej nie mleko słodkie (bardzo dużo osób uczulonych jest na zawartą w nim laktozę), lecz kwaśne, jogurty, kefir, maślankę, twarogi, także śmietanę i masło (jako dodatek do potraw). Ponadto żółte i topione sery, jaja (ale nie smażone, smażenie niszczy lecytynę – przede wszystkim gotowane na miękko oraz bez skorupek w wodzie z 1/4 łyżeczki kwasku cytrynowego lub kilkunastoma kroplami soku z cytryny – tzw. jaja w koszulkach).
Ryby, szczególnie morskie (sardynka, śledź, makrela, tuńczyk, łosoś, halibut, flądra) i tran – z uwagi na wysoką zawartość w nich witaminy D, ale i wapnia oraz magnezu (mamy tu „trzy w jednym!”).
Orzechy i inne nasiona – włoskie, laskowe, ziemne, migdały, ziarna lnu (siemię lniane zawiera tak jak jaja lecytynę zapobiegającą wiązaniu wapnia w złogi i rozpuszczającą złogi już powstałe), słonecznika, sezamu.
Zamiast cukru – naturalny miód, choćby dlatego, że podobnie jak wiele owoców zawiera bor.
Glony morskie (np. morszczyn), bo bogate są w wapń i jod.
Czego unikamy?
Wszystkiego, co zakwasza organizm. Ten bowiem, broniąc się przed zakwaszeniem, neutralizuje je wapnem, odbierając ów pierwiastek kościom. Do pokarmów zakwaszających zaliczamy białka i tłuszcze pochodzenia zwierzęcego (z wyjątkiem tych z ryb oraz niepochodzących z mięsa. Dozwolony, a nawet zalecany jest zatem nabiał włącznie z masłem, choć, oczywiście, bez przesady) – należy jeść go dziennie nie więcej niż 1 g na kilogram wagi ciała. W ogóle w przypadku osteoporozy zaleca się jadłospis raczej wegetariański. Ograniczamy słodycze zawierające rafinowany cukier oraz używki takie jak kawa, nawet czarna herbata. Jeśli chodzi o alkohol – można sobie pozwolić na kieliszek czerwonego wina, ewentualnie szklankę piwa dziennie. Zawarte w piwie składniki pochodzenia roślinnego pobudzają wydzielanie naturalnych estrogenów, jednakże alkohol w większej ilości – wręcz przeciwnie, zatem więcej niż 250 ml owego trunku przestaje działać dobroczynnie. Unikamy też napojów gazowanych (nawet wody), zawierają bowiem kwas fosforowy zakłó- cający metabolizm wapnia. Wchłanianie wapnia utrudnia również kwas szczawiowy (znajduje się on między innymi w szpinaku, botwinie, szczawiu i rabarbarze).
Staramy się jeść jak najmniej soli – wystarczy 1 łyżeczka (do 5 g) dziennie, przy czym pamiętajmy, że przetwory i półprodukty kupowane w sklepach zwykle posiadają sporą jej zawartość (szczególnie jedzenie z fast foodów, wędliny, ale i konserwowe warzywa). W diecie wysoko solnej ponad 30% wapnia wydalane jest z organizmu, zamiast zostać przez niego przyswojone. A według dietetyków Polacy zjadają średnio ponad 18 g soli dziennie – jest to prawdopodobnie jeden z powodów tak częstego występowania u nas osteoporozy. Oczywiście organizm potrzebuje zawartego w soli kuchennej sodu, jednak nieszkodliwy i o wiele lepiej przyswajalny jest ten bioorganiczny, znajdujący się w owocach i warzywach, który zobojętnia kwasy wytwarzane w organizmie. Sporo go zawierają na przykład selery, pietruszka i marchew.
Jak przyrządzać posiłki?
Nie smażymy produktów (nawet na tłuszczach roślinnych) i jak najmniej pieczemy. Najlepiej potrawy gotować – zwłaszcza na parze. Jemy jak najwięcej produktów surowych. Tłuszcze roślinne oraz sól (jeśli nie możemy się bez niej obejść) należy dodawać do dań już przygotowanych.
Ćwiczenia
Już wcześniej była mowa o tym, że jednym z czynników sprzyjających powstaniu osteoporozy jest brak ruchu. Dlatego właśnie bardziej zagrożeni są mieszkańcy miast, zwłaszcza zaś osoby pracujące umysłowo i w związku z tym prowadzące siedzący tryb życia. Powinny one ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu przez 45 minut. Wzmocni to nie tylko ich kości, ale również poprawi pracę układu krążenia oraz figurę. Ci, u których nie stwierdzono zaawansowanej choroby, mogą sobie wybrać dowolny, ulubiony rodzaj sportu – pływanie, gimnastykę, jazdę na rowerze, szybkie marsze – co tylko zechcą, byle uprawiali jgo konsekwentnie, czyli regularnie. Nawet dla zasłaniających się brakiem czasu jest rada – ćwiczyć przy okazji innych czynności – np. wchodzić po schodach zamiast korzystać z windy, część trasy do pracy i z powrotem (choć ze
2 przystanki) odbywać pieszo, a jeśli ktoś się spieszy, to tym lepiej – można przecież pobiec, ewentualnie połączyć oglądanie telewizji z prostą gimnastyką, choćby wymachami rąk i nóg, lub z jazdą na stacjonarnym rowerze, jeśli go mamy, podczas słuchania radia – zatańczyć itd.
Gorzej z tymi, u których chorobę już stwierdzono. Ich kruche kości są podatne na urazy, co niektóre sporty wyklucza. Te osoby powinny przede wszystkim uzgodnić swój program ruchowy z lekarzem, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Z reguły zaleca się im pływanie oraz ćwiczenia w wodzie, bo amortyzuje ona ruchy, chroniąc kości przed wstrząsami. Stosunkowo bezpieczna jest także gimnastyka tai chi.
Przy średnio zaawansowanej chorobie warto codziennie wykonać następujący zestaw ćwiczeń w domu:
l Położyć się na plecach na dywanie lub macie rozłożonej na podłodze. Nogi i ręce wyprostowane. Przechylać miednicę na boki raz w lewo, raz w prawo i wracać do wyjściowej pozycji.
l Pozycja wyjściowa jak poprzednio. Następnie lędźwiową część kręgosłupa i ramiona mocno przycisnąć do podłoża. Policzyć do 10. I rozluźnić się.
l Pozycja wyjściowa jak poprzednio. Następnie docisnąć lędźwiową część kręgosłupa do podłoża, a równocześnie wyprostowane dłonie przełożyć za głowę. Policzyć do 10. I wrócić do pozycji wyjściowej.
l Leżąc płasko na podłodze, zgiąć w kolanie prawą nogę, uchwycić ją oburącz w kolanie i docisnąć do tułowia. Policzyć do 10., wrócić do pozycji wyjściowej, a następnie powtórzyć z lewą nogą. Następnie zgiąć w kolanach obie nogi, objąć je wyciągniętymi rękami i próbować przyciągnąć je do tułowia, równocześnie „każąc” nogom stawić opór. Policzyć do 10 i wrócić do pozycji wyjściowej – swobodnego leżenia na plecach.
l Leżąc płasko na podłodze, lekko ugiąć nogi w kolanach, opierając stopy o podłoże, a następnie unieść ramiona i plecy, napinając mięśnie pośladków i brzucha.
Policzyć do 10., wrócić do pozycji wyjściowej.
l Uklęknąć, dłonie oprzeć o podłoże. Pośladki powoli opuścić w kierunku pięt, nie odrywając rąk od podłoża, czyli maksymalnie napinając ramiona, a równocześnie wyciągając głowę do przodu. Następnie równie powoli wracać do pozycji wyjściowej.
Każde ćwiczenie powtórzyć 10 razy.
Naturalne KURACJE
wspomagające leczenie
Dietę warto wzbogacić mieszankami ziołowymi oraz… skorupkami jaj. Tak właśnie od wieków nasi przodkowie leczyli słabe kości, a większość tych kuracji zarówno naturoterapeuci, jak i lekarze z czystym sumieniem mogliby zalecić i dziś (niektórzy zresztą to robią).
Kuracja według Marii Treben
– znanej austriackiej zielarki i naturoterapeutki
l 4 razy dziennie zjadać płaską łyżeczkę mielonych nasion kozieradki i popijać szklanką naparu z ziela krwawnika (łyżeczkę suszonego ziela zalać szklanką wrzącej wody, odstawić pod przykryciem na 20 min, odcedzić.
l Raz w tygodniu brać kąpiel z dodatkiem naparu z ziela krwawnika: 20 dag suszonego ziela zalać litrem wrzątku, parzyć pod przykryciem 30 min, odcedzić, dodać do wody w wannie. (Uwaga! Osoby z dolegliwościami serca powinny zanurzać się w wodzie do jego wysokości – tak by pozo- stawało nad powierzchnią wody). Moczyć się przez 20 min.
l Warto też nacierać ciało nalewką z krwawnika. Przygotowuje się ją w następujący sposób: zebrane w słońcu kwiaty krwawnika włożyć do słoja do wysokości 3/4 i zalać do pełna koniakiem. Szczelnie zamknąć i odstawić na 2 tygodnie w ciemne miejsce. Następnie odcedzić, odciskając kwiaty. Masaż zamoczoną w nalewce frotową (z naturalnej bawełny) rękawicą robić sobie co drugi dzień.
Cała kuracja powinna trwać minimum
3 miesiące i warto, by towarzyszyła jej bogata w wapń, magnez i witaminę D dieta – ta już do końca życia, jeśli u pacjenta stwierdzono osteoporozę.
(Uwaga! Alergicy powinni się upewnić,
czy nie są uczuleni na krwawnik).
Kuracja według
prof. Aleksandra Ożarowskiego
Profesor proponował wspomożenie kuracji ruchem (gimnastyką), dietą, suplementami witaminowymi oraz wapnem i magnezem – również ziołami zawierającymi krzemionkę i liczne mikroelementy – według niego doskonale sprawdzają się tu: odwar z ziela skrzypu oraz napar z ziela rdestu ptasiego. Można je stosować naprzemiennie.
l Skrzyp
2 łyżeczki ziela skrzypu zalać 2 szklankami wody. Doprowadzić do wrzenia i gotować na małym ogniu 15 minut. Pić codziennie po szklance (lub co drugi dzień – naprzemiennie z naparem z rdestu).
l Rdest ptasi
Łyżeczkę ziela zalać szklanką wrzątku, parzyć pod przykryciem 15 min, odce- dzić. Pić raz dziennie lub co drugi dzień – naprzemiennie ze skrzypem. Kuracja powinna trwać około 3 tygodni.
Kuracja skorupkami jaj
i sokiem z rzepy
Skorupki jaj to jeden z najstarszych specyfików stosowanych do zwalczania problemów z kośćmi u ludzi i zwierząt – nie tylko osteoporozy, ale i choćby zaburzeń zrastania się kości po złamaniach. Skorupki te w ogóle przypominają swym składem kości i zęby oraz zawierają wapń aż w 80% przyswajalny przez organizm – drugiego takiego specyfiku w naturze się nie spotyka, nie mówiąc już o sztucznych preparatach wytworzonych przez przemysł farmaceutyczny i o na- wet najlepiej spośród nich przyswajalnym wapnie tzw. chelatowym.
Skorupki jaj zalać wrzątkiem, po 5 minutach odsączyć i pozostawić do wyschnięcia. Dobrze wysuszone zemleć w młynku do kawy. Dziennie takiego proszku należy zjeść około 1 g. Można go dodawać do potraw (w zasadzie nie ma smaku ani zapachu, więc im nie zaszkodzi) – na przykład do zupy. Warto też proszek mieszać z łyżeczką miodu, który zawiera magnez ułatwiający przyswajalność wapna, a także bor.
Dodatkowo należy pić
3 razy dziennie po 1/3 szklanki soku z czarnej rzepy (10 kg – by wystarczyło na całą kurację – oczyszczonej, umytej, ale nie obranej ze skórki rzepy przepuścić przez sokowirówkę. Przelać do szklanego naczynia, zakorkować. Przechowywać w lodówce).
Kurację wspomogą codzienne, letnie albo (najlepiej) chłodne kąpiele z odwarem z siana: 20 garści siana zalać 3 l wrzątku i gotować na maleńkim ogniu godzinę. Przelać do wody w wannie. Moczyć się przez 10–15 min.
Kuracji powinna towarzyszyć dieta niskobiałkowa – najlepiej w ogóle zrezygnować w tym czasie z jedzenia mięsa, a także soli, cukru oraz z wszelkich używek.
Kasia Bury
Oficjalna strona magazynu "Natura i Ty" wydawanego przez Centrum "REA" od 2008 roku.
Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.