Smaczniejsze niż viagra

Smaczniejsze niż viagra

Seks stanowi jedną z najważniejszych wartości w życiu człowieka i jedynie nieliczni asceci nie przywiązują do niego wagi. Niemożność uprawiania go dla panów często łączy się z zaprzeczeniem ich męskości, kojarzy się ze starzeniem i właściwie kalectwem, bywa przyczyną ogromnych kompleksów.  A na poziomie fizycznym jest przyjemnością, z której brakiem trudno się pogodzić…

Nic dziwnego zatem, że na przestrzeni wieków robiono wszystko, by się nią delektować jak najczęściej i wymyślano rozmaite sposoby, by „organ nadto kruchy” ustawić do pionu. Panie pod tym względem mają łatwiej – w zasadzie „zwykle mogą”. Tyle że z kolei nie zawsze im się chce… A bywa, że zdecydowanie się nie chce. Co nierzadko staje przyczyną nieporozumień partnerskich. Szukamy więc sposobów, które by wsparły w tej delikatnej materii i panów, i panie.

Dość szybko zauważono, że zalotom i zabiegom miłosnym dobrze robi towarzystwo jedzenia. I że niektóre dania potrafią rozpalić nie gorzej niż zabójcza kantaryda, za to są bezpieczniejsze i… smaczniejsze. Głód seksualny często przecież kojarzy się z tym często fizycznym, i odwrotnie, co już dawno odkryli seksuolodzy. Stół biesiadny zresztą sam w sobie może być doskonałym polem gry miłosnej, a nawet wstępnej – bo jak inaczej traktować najpierw podawanie najlepszych kąsków palcami wprost do ust ukochanej osoby, a potem nierzadko bezpośrednio z ust do ust? Stąd zresztą w miłosnych określeniach tak dużo słów związanych z potrawami czy produktami.

Kiedyś za szczególnie rozpalające uważano warzywa i owoce o kształcie fallicznym, jak marchew, pietruszka, pory, pasternak, ogórki, pikle, strzykwy (które powiększają objętość, kiedy nasiąkają wodą), szparagi czy banany. Z kolei figi, ostrygi, selery, kalarepki, dynie kojarzyły się z żeńskimi narządami płciowymi. Śliwki, brzoskwinie, ziemniaki i cebula, także bakłażany czy pomidory kojarzyły się z męskim jądrami. Bardzo wierzono w moc korzenia mandragory, bo przypomina męskie uda z penisem. Z kolei kawior to jajeczka same w sobie, ryby zaś są bardzo płodne, więc może uda się przejąć ich wigor, „przyjmując je wewnętrznie”... I tak dalej. Co ciekawe, okazało się, że wiele z tych produktów rzeczywiście działa pobudzająco, a przy tym nie obciąża żołądka, co powodowałoby zgaszenie miłosnego zapału… Kobiety korzystały z owej wiedzy, wymyślając wciąż nowe, „seksowne” potrawy i serwując je ukochanemu przed udaniem się do łoża. Wiele z nich przeszło do historii kulinariów, a nazwano je imionami pięknych pań, które je wynalazły i z dobrym skutkiem stosowały w praktyce.

Arabowie, przywiązujący szczególną wagę do swego życia seksualnego i naprawdę potrafiący się nim cieszyć (z czym u Europejczyków bywało różnie na przestrzeni wieków), a także mieszkańcy Dalekiego Wschodu, szybko odkryli moc przypraw, zwłaszcza korzennych. A więc pieprzu, kardamonu, cynamonu, imbiru, gałki muszkatołowej, goździków, szafranu, kurkumy (będącej głównym składnikiem słynnej wschodniej mieszanki przyprawowej curry, o której powiada się, że została kiedyś skomponowana pod kątem działania afrodyzjakalnego), a po odkryciu Ameryki – wanilii. Za afrodyzjak szybko też – w ślad za Indianami – uznano ziarna kakaowca i czekoladę. Zresztą i rodzime zioła chętnie w tym celu wykorzystywano w kuchni – niejedno zaś pojechało wraz z osadnikami do Ameryki, wzbogacając dla odmiany tamtejsze życie miłosne. Cenione z tego względu były (i są do dziś) nasiona gorczycy (oraz robiona z nich musztarda), bazylia (ale tylko dla pań! U panów potencję raczej osłabia), tymianek, lubczyk ogrodowy, majeranek, rozmaryn, owoce jałowca czy lebiodka (oregano). Nie tylko dodawano je do potraw, ale i przyrządzano z nich napoje miłosne.
Za bardzo „seksowne” uchodziły nasiona, zwłaszcza słonecznika i dyni, orzechy i kasztany, a także jajka. Ponadto trufle i inne grzyby.

Warto przy tym podkreślić, że wiele owych miłosnych potraw oraz napitków miało – w przeciwieństwie do „dopalaczy” takich jak wyciągi z kantarydy – również działanie lecznicze. Generalnie zatem dawne miłosne uczty służyły nie tylko miłości, ale i zdrowiu. Warto zatem tę akurat tradycję kontynuować nie tylko z okazji karnawałowych czy walentynkowych kolacji.

Śmiertelny napój miłosny
Majka lekarska, zwana też muchą hiszpańską bądź kantarydą, to złociście połyskujący chrząszcz, pełzający (niefruwający!) nad Morzem Śródziemnym, choć pojawia się również sporadycznie i na Zachodzie Europy – na przykład w Niemczech. Jego krew jest silnym koncentratem trucizny o nazwie kantarydyna. To broń chroniąca chrząszcza przed wrogami, choćby ptakami. W razie niebezpieczeństwa wydziela on z gruczołów nożnych kropelkę krwi i to wystarczy, by stworzenie potencjalnie dla majki groźne straciło apetyt – choć niektóre – jak ropuchy, żaby, jeże i nietoperze są na truciznę odporne. Kantarydyna jest więc po prostu bronią. Równocześnie jednak to napój miłosny dla samych much hiszpańskich – wydzielina wabi bowiem samice do samców, co już w starożytności zauważyli obserwatorzy przyrody. I tak się zaczęło… Dość szybko stwierdzono, że może stanowić środek podniecający dla ludzi. Sprawdzano też, czy nie może być pomocna w leczeniu innych niż seksualne problemów – próbowano nią zwalczać puchlinę wodną, zapalenie opłucnej, dolegliwości nerek i pęcherza (ma silne właściwości moczopędne). Po licznych wypadkach śmiertelnych zrezygnowano jednak z tego, jako że ustalenie bezpiecznej dawki okazało się niemożliwe – okazało się, że kantarydyna niszczy kanaliki nerkowe, powodując niewydolność nerek, a także paraliżuje układ nerwowy. Niestety podczas tych eksperymentów potwierdziło się jej działanie interesujące zwłaszcza mężczyzn – a mianowicie, że sprowadza podniecenie seksualne. A dla wielu panów okazało się to pokusą nie do odparcia…
 

Znane i skuteczne napoje miłosne

Napar indiański
Rozgnieść łyżeczkę ziela angielskiego w kubku i zalać szklanką wrzątku. Odstawić pod przykryciem na 10 minut, potem odcedzić i od razu pić. Rozgrzewa, dodaje mocy i chęci do kochania, a do tego poprawia trawienie i zapobiega przeziębieniu.

Herbatka imbirowa dla dwojga
4 szklanki wody, 3–4 kawałki świeżego kłącza imbiru, 3 łyżki miodu. Można też dodać kilka goździków, kawałeczek cynamonu, kilka ziaren anyżku – co kto lubi (wszystkie te przyprawy mają działanie afrodyzjakalne)
Imbir posiekać i zalać wodą, dodać miód, ewentualnie inne przyprawy, zagotować. Zmniejszyć ogień, przykryć, na maleńkim gotować jeszcze 25 minut. Odcedzić. Herbatkę pić bardzo ciepłą. Zapobiega również przeziębieniu.

Rozgrzewający eliksir
30 g utartego świeżego imbiru, 8 ziaren czarnego pieprzu, laska cynamonu, 5 goździków, 12 ziaren kardamonu, skórka pomarańczowa, 1/4 szklanki mleka, miód do smaku
Zalać korzenie i skórkę pomarańczową 1/2 litra wody i podgrzewać pod przykryciem. Gdy się zagotuje, trzymać w stanie lekkiego wrzenia na małym ogniu przez 10 minut. Dolać mleko i podgrzewać przez kolejne 10 minut. Odcedzić, osłodzić miodem.
Napój działa na organizm oczyszczająco i przeciwdziała przeziębieniu. Ponadto poprawia trawienie.
 

Oficjalna strona magazynu "Natura i Ty" wydawanego przez Centrum "REA" od 2008 roku.
Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.