Był niezbędnym elementem wyposażenia apteczki na każdym statku wojowniczych Wikingów, ratując ich z wielu opresji zdrowotnych, w tym zapobiegając chorobie morskiej... Leczył ich także z kaszlu i kataru, problemów żołądkowych i przyspieszał gojenie się ran odniesionych podczas łupieżczych wypraw.
Był niezbędnym elementem wyposażenia apteczki na każdym statku wojowniczych Wikingów, ratując ich z wielu opresji zdrowotnych, w tym zapobiegając chorobie morskiej... Leczył ich także z kaszlu i kataru, problemów żołądkowych i przyspieszał gojenie się ran odniesionych podczas łupieżczych wypraw.
Porost islandzki, zwany także płucnicą, tarczownicą islandzką lub mchem islandzkim, rośnie obficie w chłodniejszych regionach świata, rzadko natomiast spotyka się go tam, gdzie jest ciepło. Dlatego próżno by szukać wzmianek na jego temat w dziełach egipskich, greckich czy rzymskich „ojców medycyny”. Po raz pierwszy gatunek ten został opisany dopiero w 1753 roku przez Karola Linneusza. Jednak zbawcze działanie tej rośliny obok Wikingów od tysiącleci znali Eskimosi oraz ludy Syberii – stanowiła dla nich swoiste panaceum, jako że nie mieli oni dostępu do takiego bogactwa ziół leczniczych, jak ludzie cieszący się klimatem śródziemnomorskim czy choćby umiarkowanym. Na szczęście dla nich ta niepozorna roślina rzeczywiście była w stanie zastąpić całą aptekę – jakby natura chciała wynagrodzić wszystkim żyjącym na zimnej północy istotom surowe warunki, w jakich im przyszło egzystować...
Porost islandzki porasta w kępkach, dochodzących do 8 cm wysokości, glebę (najchętniej piaszczystą), pnie drzew, nawet skały i kamienie. Lubi miejsca widne – szczególnym upodobaniem darzy niezbyt gęste lasy sosnowe. Należy do plechowców. To organizmy symbiotyczne, składające się z grzyba i glonu – ten pierwszy pobiera z otoczenia pokarm, czyli wodę i minerały, drugi zaś zajmuje się ich przetwarzaniem w procesie fotosyntezy na – przede wszystkim – cukry i tłuszczowce.
Pospolity w krajach północy, zwłaszcza skandynawskich, także w Polsce niegdyś był często spotykany. Od XVII wieku jednak, kiedy to i u nas odkryto jego właściwości lecznicze i kosmetyczne, stawał się coraz rzadszy. Mimo bardzo gorzkiego smaku (a może właśnie dzięki niemu?) bywał składnikiem nawet potraw – zwłaszcza w okresie przednówka, choć jest dostępny właściwie o każdej porze roku i dostarcza cennych składników odżywczych. Ostatecznie w II połowie XX wieku znalazł się pod ochroną, bo niemal wyginął. Jednak w okresie zachłyśnięcia się farmacją opartą na związkach chemicznych, co spowodowało odwrócenie się od ziołolecznictwa, stracił na popularności, co wyszło mu na dobre – zdołał się odrodzić i znowu można go bez problemu znaleźć.
Ma brunatną lub (jeśli nie brak wilgoci) brunatnozieloną, w dolnej części czerwonawą plechę – bardzo rozgałęzioną, spłaszczoną, liściokształtną, ząbkowaną na brzegach podwiniętych do wewnątrz. Jej środkowa część wiąże się z podłożem za pomocą chwytników jednej ze swych części, czyli grzyba. W zależności od tego, czy jest mokro, czy sucho, bywa albo miękki i gąbczasty w dotyku, albo też kruchy.
Właściwości lecznicze
Surowcem leczniczym jest cała plecha – można ją kupić w aptekach i sklepach zielarskich. Zawiera ona węglowodany – głównie polisacharydy, nieco mniej monosacharydów; śluzy, barwniki, sole mineralne (między innymi jod, miedź, krzem), ponadto kwasy porostowe – w tym usninowy, funario-protocetrariowy, cetrariowy, fizodowy, proto-liche-stearowy, które decydują o wartości tego ziela jako lekarstwa, gdyż to właśnie one wykazują działanie bakteriostatyczne. Do tego dochodzą licheniny i izolicheniny – substancje podobne do celulozy, lecz ulegające rozpuszczeniu w gorącej wodzie, oraz hemiceluloza. Od jakiegoś czasu porost islandzki budzi coraz większe zai