Co nas ziębi, co nas grzeje
Od wieków ludzie wykorzystują pożywienie do regulacji temperatury ciała. Latem instynktownie sięgamy po chłodnik czy herbatę miętową, by się ochłodzić. Zimą zaś najchętniej jadamy długo gotowane rosoły i pijemy sok z czarnego bzu, by się rozgrzać i uniknąć przeziębienia. Mało kto wie, że ciepło i zimno to dwie najważniejsze cechy produktów spożywczych stosowanych w celach leczniczych i profilaktycznych w tradycyjnej medycynie chińskiej.
eżą do nich: fermentacja, marynowanie i kiełkowanie, z czego to ostatnie jest najsilniej wychładzające. Dlatego, gdy czujemy, że dosięga nas przeziębienie, nie powinniśmy spożywać kefirów i jogurtów, a także marynowanych warzyw czy kiełków. W szybkim czasie doprowadzi to do nadprodukcji wodnistego śluzu, namnożenia niepożądanych drobnoustrojów i rozwoju infekcji.
Bardziej wychładzające będą też produkty spożywane na surowo niż ugotowane oraz ugotowane i serwowane na zimno. Poza tym, paradoksalnie, zjedzenie znacznych ilości produktów wychładzających może doprowadzić do dominacji stanu gorąca, np. gorączka na skutek wyziębienia.
Ostatnia wskazówka dotyczy pochodzenia produktów. Aby mieć pewność, że warzywa i owoce dojrzewały w glebie, na drzewach lub na krzewach i pobierały energię ze słońca, zaopatrujmy się w produkty sezonowe i lokalne. Importowane owoce i warzywa albo uprawiane są przy pomocy sztucznych stymulatorów wzrostu, albo, aby przetrwać okres transportu, zbierane są zielone i dojrzewają w specjalnych pomieszczeniach lub na sklepowych półkach. Niejednokrotnie używa się też różnych środków chemicznych bądź spalin, by przyspieszyć długi proces dojrzewania. Nie dość, że są one pozbawione witamin i innych związków czynnych, to spożywając je w dużych ilościach, możemy sobie jedynie zaszkodzić. Dotyczy to zwłaszcza cytrusów, pomidorów, papryki, bananów, ananasów, śliwek i innych importowanych zimą darów natury.
Postępowanie w stanach nadmiernego gorąca i niedoboru ciepła
Lecznicze działanie pokarmów poprzez ich naturę termiczną najłatwiej wytłumaczyć na przykładzie rozwijającej się infekcji z przeziębienia. Jeśli zimą, wychodząc na dwór, spożyjemy na śniadanie np. kanapki z twarożkiem i ogórkiem popite sokiem pomarańczowym, zbyt lekko się ubierzemy i spędzimy dużo czasu nie ruszając się w wyziębionym samochodzie w drodze do pracy, zaburzymy równowagę i doprowadzimy do niedoboru Yin – wychłodzimy organizm. Jeśli później w pracy nie zjemy ciepłego posiłku, a tylko sałatkę i wypijemy jogurt, stan wyziębienia się pogłębi.
Aby na tym etapie nie doprowadzić do rozwoju infekcji, po powrocie do domu powinniśmy zjeść np. rosół z dodatkiem mięsa wołowego, na drugie danie chili con carne, czyli czarną fasolę z mieloną wołowiną oraz wypić herbatę z imbiru czy kwiatu lipy. Na kolację warto zjeść owsiankę na wodzie z suszonymi owocami i wypić sok z malin lub innych ciemnych owoców. Nie powinniśmy jednak brać długiej gorącej kąpieli, bo tylko osłabi nasze ciało, ale szybko obmyć się w ciepłej wodzie i położyć do łóżka. Zabiegi te pozwolą rozgrzać organizm i być może uratują nas przed rozwojem infekcji.
Jeśli zlekceważymy oznaki pogarszającego się samopoczucia i nie zdołamy się rozgrzać, najpewniej dojdzie do namnożenia drobnoustrojów, organizm zmobilizuje wszystkie siły i pojawi się gorączka – pełna desperacji oznaka walki z wyziębieniem (nasz paradoksalny skutek nadmiernego wychłodzenia). W wypadku naprawdę wysokiej gorączki (39–40 st. C) utrzymującej się przez dłuższy czas, nie należy już podawać choremu środków rozgrzewających, ale starać się zbić nadmierną temperaturę. Wtedy przyjdą nam z pomocą świeże owocowe i warzywne soki, ciepłe buliony warzywne i herbaty ziołowe. Duża ilość płynów jest potrzebna, by nie dopuścić do stanu „niedoborowego gorąca”, czyli odwodnienia organizmu.
Dlaczego pijani zamarzają?
Alkohol powszechnie uchodzi za środek silnie rozgrzewający organizm i rzeczywiście tak jest. Po wypiciu k
Autor: Karolina Sienkiewicz