Ledwo odbudowany po wojnie Olsztyn… Dawni mieszkańcy mają jeszcze w nim swoje dawne obyczaje, na przykład idą niemal na pamięć do sklepu kolonialnego kupca Wojthalera na Starym Mieście, niedaleko Ratusza. Wszystko tam było, czego dusza chciała, czyli jak się to tu mówiło: wciórko, co tla dusza zapragnie.
Ledwo odbudowany po wojnie Olsztyn… Dawni mieszkańcy mają jeszcze w nim swoje dawne obyczaje, na przykład idą niemal na pamięć do sklepu kolonialnego kupca Wojthalera na Starym Mieście, niedaleko Ratusza. Wszystko tam było, czego dusza chciała, czyli jak się to tu mówiło: wciórko, co tla dusza zapragnie.
Został jeszcze w ludziach zwyczaj wtorków i piątków jako dni targowych – a może właśnie wziął się wtenczas, gdy na olsztyńskim rynku rojno było i gwarno, a klienci i kupcy przybywali zewsząd. Mało kto dziś pamięta, że najbardziej ludzi na targ przyciągała tabaka, zwana tu tubaką. Ci, którzy jej zażywali, nazywali się zażywokami. Ileż to kilometrów w te i we wte pokonywali we wtorki i piątki, by trochę tej tabaki kupić. Kupca Wojthalera nazywali Wojtkiem i lubili go bardzo – zażywnego pana, swojskiego i radosnego. Bo i miał powodów do radości wiele, skoro tabaczany...