Pomogło mi

Nigdy, nawet w dzieciństwie nie cierpiałam na chorobę lokomocyjną w normalnych środkach transportu – typu samochód, pociąg, samolot. Dobrze także znosiłam żeglowanie po jeziorach, a kilka razy nawet wybrałam się z mężem, zapalonym żeglarzem na Morze Śródziemne – „zbrojna” w rozmaite farmaceutyki, na wypadek, gdybym źle znosiła dużą falę.

Nigdy, nawet w dzieciństwie nie cierpiałam na chorobę lokomocyjną w normalnych środkach transportu – typu samochód, pociąg, samolot. Dobrze także znosiłam żeglowanie po jeziorach, a kilka razy nawet wybrałam się z mężem, zapalonym żeglarzem na Morze Śródziemne – „zbrojna” w rozmaite farmaceutyki, na wypadek, gdybym źle znosiła dużą falę. Nie miałam jednak żadnych problemów. I kiedy mąż namówił mnie na rejs niewielką łodzią po Bałtyku i Morzu Północnym, nie zabrałam ze sobą żadnych środków przeciw morskiej chorobie, spokojna, że jestem ma tę przypadłość całkowicie odporna. Tymczasem okazało się, że mój błędnik akurat tego rejonu absolutnie nie toleruje... Źle się zresztą poczuła większość uczestników wyprawy, nawet „wilki morskie” spędzające na morzu wszystkie urlopy! Okazało się, o czym weterani pływania znakomicie ponoć wiedzą, że akurat Bałtyk miewa taki rodzaj fal, który zwłaszcza na początku każdego pływania, „wykłada” niemal każdego! Mnie, niestety, również... i mojego męża nawet, bo wcześnie preferował ciepłe akweny. Co mnie zdziwiło – kapitan łodzi nie zaopatrzył swojej apteczki w żadne środki typu aviomarin – trzymał tam wyłącznie leki naturalne, i nie tylko on – pięcioro pozostałych załogantów także miało własne, wypróbowane sposoby i nikt nie ratował się żadną chemią. Jako jednostki życzliwe zasypali mnie dobrymi radami i własnymi ziółkami, ciasteczkami przeciwwymiotnymi, opaskami uciskowymi itd. Nawet – minerałami...

Po wypróbowaniu większości z nich doszłam do wniosku, że w moim przypadku najlepiej sprawdzały się ciasteczka kminkowe do żucia, uciskanie punktu akupresurowego P 5 – ale raczej na zgięciu łokcia, a nie na przegubie ręki – a opaski uciskowe na ogół przeznaczone są na nadgarstek. No i wypijałam jeszcze herbatę imbirową, tudzież wpatrywałam się w jeden punkt na horyzoncie, starając się „unieruchomić” go wzrokiem. Nie jestem pewna, czy i jak zadział czarny turmalin, który dostałam od jednej z dziewczyn – ona do leczenia wszystkiego używa rozmaitych kamieni. Tak czy owak ostatecznie mój błędnik przystosował się do bałtyckiej fali, dzięki czemu nie spędziłam całego rejsu wychylona za burtę. W tym roku będziemy pływać wokół Grenlandii, ale już wiem, co ze sobą zabrać, żeby nie chorować...

Na pewno zaopatrzę się w większą liczbę ciasteczek (patrz przepis na ciasteczka str. 95 – naprawdę są doskonałe przeciw mdłościom, i to bez względu na środek lokomocji) – i korzenie imbiru, na wszelki wypadek wezmę też turmalin. Chociaż o kamieniach nie wiem kompletnie nic – może byście coś o tym napisali w kontekście choroby morskiej? Które oprócz turmalinu działają i jak je stosować?

Mam też inne pytania – może wiecie, dlaczego przy chorobie lokomocyjnej pomaga wpatrywanie się w jeden punkt i czemu nie wolno czytać w czasie podróży? Na własnej skórze przekonałam się, że czytanie pogarsza objawy, za to patrzenie w horyzont w jedno miejsce bardzo je łagodzi! Tylko że trzeba się nauczyć skupiać wzrok, jakby „uniezależnić go” od ruchu reszty ciała na statku wciąż unoszonego i opadającego albo kiwającego się na boki...

Pozdrawiam Redakcję i wszystkich Czytelników
Aldona Krasny z Poznania

...
Partnerzy:

Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.