Zadbaj zimą o skórę

Zadbaj zimą o skórę

W związku z urodzinami zafundowałam sobie wizytę u kosmetyczki. Rzadka przyjemność, na co dzień mnie na to nie stać. A i czasu jak na lekarstwo… Nawilżanie, masaż twarzy… Świadomość, że wreszcie o siebie zadbałam. Będę piękna tej zimy, w karnawale…

W związku z urodzinami zafundowałam sobie wizytę u kosmetyczki. Rzadka przyjemność, na co dzień mnie na to nie stać. A i czasu jak na lekarstwo… Nawilżanie, masaż twarzy… Świadomość, że wreszcie o siebie zadbałam. Będę piękna tej zimy, w karnawale… Odmłodnieję. Cieszyłam się, choć wiedziałam, że jednorazowa wizyta problemu wiotczejącej skóry nie rozwiąże. Z upływem czasu nawet najbardziej zadbana kobieta nie wygra. Odsunęłam na bok te nieprzyjemne refleksje. Dziś ma być sympatycznie, odprężająco…

Niestety, nie było, przynajmniej na początku. Moja pani kosmetyczka, a raczej dermatolog-kosmetolog, okazała się osobą z zapędami reformatorskimi.
‒– Ma pani skórę suchą jak pieprz! – zaatakowała mnie z błyskiem furii w oku. – Cholera mnie bierze, jak widzę coś takiego! Dlaczego wy, baby, kompletnie o siebie na dbacie?! Tak kochacie botoks i chirurgiczne naciąganie skóry?

Nakleiła mi na ramię coś, co nazwała hydrotestem. Fajna rzecz i w sklepie kosmetycznym kosztuje grosze – jak mnie poinformowała, ‒ a pomaga ocenić stan nawilżenia skóry bez kosztownej konsultacji z kosmetyczką. Trzeba przetrzeć skórę acetonem, poczekać, aż wyschnie i przykleić w tym miejscu taki mały plasterek, a po
10 sekundach przenieść go na specjalny, ciemny kartonik. Jeśli skóra jest dobrze nawilżona, krążek pozostaje ciemny. Gdy brak jej wody – na plasterku pokazują się białe plamki. Po przeprowadzeniu tej operacji na moim ramieniu tester pobielał zastraszająco... Kontemplowałam to z nieco tępym wyrazem oblicza, bowiem pani kosmetolog, przyjrzawszy się mojej reakcji, najwyraźniej doszła do wniosku, że potrzebuję łopatologii. Położyła przede mną talerzyk, na którym obok kilku soczystych winogron spoczywały rodzynki.

‒– Niech się pani przyjrzy – powiedziała. – Specjalnie trzymam to w gabinecie, dla takich twardogłowych jak pani. Bo 80% moich pacjentek przychodzi z suchą skórą. O twarze jeszcze jakoś tam dbacie, choć głównie ograniczacie się do mazania kremem, co samo w sobie niewiele daje. A można by osiągnąć znacznie więcej. Proszę się dobrze przyjrzeć. Świeże owoce mają napiętą, lśniącą skórkę i wyglądają pięknie. Suszone... Sama pani widzi! Pomarszczone, bez błysku, bo pozbawione wody. To samo będzie się działo z pani skórą i to bardzo szybko, jeśli pozwoli jej pani tak wysychać... Zmatowiała już jest, lada moment pojawi się mnóstwo zmarszczek... A największe spustoszenia dokonują się zimą! Nikt nie myśli o nawilżaniu powietrza w mieszkaniu, więc jest suche. Skórę dodatkowo wysusza mróz. W dodatku mniej się chce pić niż latem, w upały, i mało kto pamięta o regularnym uzupełnianiu płynów. Zdrowych i dobrze nawilżających. ‒ Więc nie mam tu na myśli kawy! – podkreśliła.

Okazało się, że większość klientek, ‒z reguły zapracowanych, za to na ogół bez kasy – po prostu o siebie nie dba. Jęczą, że nie mają ani za co, ani kiedy. Do kosmetyczki chodzą „od wielkiego dzwonu”, ‒jak ja teraz, bo na częstsze wizyty ich nie stać, na zabiegi w domu brak czasu... Prawdę powiedziawszy, tłumaczyłam się tak samo. Że jakbym chciała się stosować do tych kosmetycznych rad z czasopism, nie miałabym czasu na pracę! One są chyba tylko dla tych, które mogą sobie leżeć i pachnieć... Zresztą te wszystkie zabawki, balsamy, oliwki itede kosztują majątek! A w dodatku gdzieś czytałam, że to pic na wodę, bo one w ogóle nie wchodzą w głąb skóry, tylko zostają na powierzchni, więc wcale głęboko nie nawilżają!

Dermatolożka nie odpuściła i zrobiła mi długi wykład. ...

Autor: Beata Kondysar
Partnerzy:

Wydawca Centrum "REA" Rena Marciniak-Kosmowska. All Rights Reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i powielanie treści lub/i grafiki zawartej w tym serwisie bez zgody autora serwisu jest zabronione i chronione prawem.