Do okulistów mamy coraz większe kolejki, a oni ostrzegają, że wady wzroku oraz choroby oczu przybierają już rozmiary epidemii. Wielu z nas bardzo późno zauważa pogarszanie się wzroku, bo z reguły postępuje ono powoli, pozwalając się nam do niego przyzwyczaić. Dlatego, gdy wreszcie decydujemy się oczy przebadać, sytuacja bywa już dramatyczna… Nawet kiedy łzawią, pieką, stają się zaczerwienione, zwalamy to na przemęczenie i… bezlitośnie eksploatujemy je dalej.
Do okulistów mamy coraz większe kolejki, a oni ostrzegają, że wady wzroku oraz choroby oczu przybierają już rozmiary epidemii. Wielu z nas bardzo późno zauważa pogarszanie się wzroku, bo z reguły postępuje ono powoli, pozwalając się nam do niego przyzwyczaić. Dlatego, gdy wreszcie decydujemy się oczy przebadać, sytuacja bywa już dramatyczna… Nawet kiedy łzawią, pieką, stają się zaczerwienione, zwalamy to na przemęczenie i… bezlitośnie eksploatujemy je dalej.
Wiele chorób oczu można już zaliczyć do cywilizacyjnych, najczęściej wią- żą się bowiem z trybem życia, jaki prowadzimy. I to od dziecka… Dziś przecież nawet maluchy ledwie wyrosłe z pieluch, a bywa, że i w nich, sadzane są przed telewizorem, bo gapiąc się w ekran, zapewniają: opiekunom święty spokój. Niewiele później część z nich przenosi się przed ekran komputera i już zagnieżdża się tam na dobre… A co robią dorośli, nawet ci, dla których komputer nie jest narzędziem pracy, a jedynie rozrywką? Policzmy, ile czasu spędzamy przed ekranem – nawet na urlopie. Nawet w leśnej głuszy… z mobilnym Internetem na leśnej polance, na plaży czy w namiocie. Do tego dochodzą inne „grzechy”. Choćby czytanie przy kiepskim oświetleniu lub w świetle zbyt ostrym – jak teraz, latem, na słońcu. Opalanie się bez okularów – powieki nie są przecież wystarczającą ochro- ną przed promieniowaniem ultrafioletowym. I przez cały rok – narażanie oczu na działanie smogu, zanieczyszczeń cywilizacyjnych. Niewłaściwa dieta wreszcie, bo i to, co jemy, bardzo istotnie wpływa na
ich stan.
Warto też pamiętać, że oczy, nazywane poetycko zwierciadłem duszy, nie tylko uwidaczniają nasze emocje, ale i same na nie silnie reagują. Innymi słowy – są równie podatne na stres jak pozostałe organy naszego ciała – mózg, serce, żołądek czy wątroba. Nadmierne napięcie nerwów (a kto z nas nie ma z nim do czynienia na co dzień?) może „zakuć” nasz narząd wzroku w pancerz napiętych mięśni i zaczynamy gorzej widzieć (nie bez powodu powstały powiedzenia „wściekłość go zaślepiła”, „pociemniało mi w oczach”) – obraz staje się falujący, nieostry, pokryty ciemnymi plamami. Dlatego właśnie w ostatnich latach coraz intensywniej rozwija się dział psychologii nazywany wizjonetyką, badający związki stanu psychicz- nego z procesami widzenia i jego wpływ na wady wzroku i choroby oczu.
Najwyraźniej rozwój cywilizacji nie najlepiej wpływa na widzenie. Skutki? Nadwzroczność lub krótkowzroczność, asty- gmatyzm, na ogół postępujące. Zaćma (katarakta) i jaskra, zwyrodnienie plamki żółtej. I najczęstsze – stany zapalne spojówek, które, zaniedbane, często prowadzą do poważniejszych problemów… Cierpi na nie okresowo co drugi człowiek żyjący w mieście i co czwarty mieszkaniec wsi. Oczywiście chorób oczu jest o wiele, wiele więcej, tu wymieniłam najpowszechniejsze.
Zajmijmy się tym problemem natychmiast – zanim nasze okno na świat zacznie tracić przejrzystość, zamazywać nam obraz, odbierać ostrość widzenia… Nie tylko wizjonetycy jako metodę leczenia proponują różne formy relaksacji i połączoną z nimi gimnastykę oczu. Także wielu okulistów popiera taką terapię. Składają się na nią między innymi ćwiczenia wzrokowe usprawniające podstawowe funkcje oka: zdolność widzenia blisko i daleko, współpracę obu oczu, a także odprężające wizualizacje, czyli przywoływanie bądź two- rzenie obrazów pod zamkniętymi powiekami oraz akupresura.
Właściwa akomodacja
Akomodacja to każdorazowe dosto